niedziela, 12 marca 2017

Uchwyty do szafy diy czyli jak zaoszczędziłam 270 złotych

Natchnienie spłynęło na mnie w hiszpańskim sklepie z dekoracjami i dodatkami meblowymi. Tam oto w niepozornym koszyczku leżały sobie sznurkowe uchwyty meblowe. Łypnęłam na nie okiem i oczyma wyobraźni zobaczyłam je na mojej szafie. Będą pasowały - oceniłam w duchu. A potem łypnęłam na cenę: 30 złotych za parę. Uniosłam ze zdziwieniem brew. Przeliczyłam szybko ile musiałabym zapłacić za osiemnaście sztuk. Po czym stwierdziłam: nie opłaca się, sama takie sobie zrobię i to za dużo, dużo mniej.



Wszystko zaczęło się do tego, że kupiliśmy szafę, właściwie to dwie szafy plus dwie nadstawki. Szafy zostały zmontowane i stanęły tam gdzie miały stanąć. Patrzyłam na nie, patrzyłam i niby ok., ale jednak coś mi w nich nie pasowało...


- Wiem! - oznajmiłam entuzjastycznie, gdy mąż chował do skrzynki narzędziowej śrubokręt, którym właśnie przykręcił ostatni - osiemnasty - uchwyt do szafy. - Uchwyty trzeba będzie wymienić! - podzieliłam się swoim odkryciem.
- Nie... - mąż westchnął ciężko. - Naprawdę? - zapytał z rezygnacją, spoglądając to na uchwyty to na śrubokręt. - Może wykombinujesz coś z tymi, które właśnie przykręciłem. Jakoś je ozdobisz czy coś... - zaproponował.
- No może tak - zgodziłam się. - Pomyślę...

Potem był hiszpański sklep z dodatkami i dekoracjami do domu, a potem wycieczka do marketu budowlanego, gdzie kupiłam najzwyklejszy na świecie sznurek - 3 złote za motek.


Potem wróciłam do domu i zaczęłam motać...










Kiedy pierwszy uchwyt został owinięty sznurkiem - odcięłam pozostały zapas sznurka, a końcówkę (sznurek do sznurka) przykleiłam przy pomocy kleju na gorąco. Końcówkę przykleiłam, żeby w trakcie użytkowania sznurek nie zaczął się rozplątywać.   


Pierwszy uchwyt skończony. Zostało jeszcze siedemnaście:)


Jeszcze szesnaście...


Gotowe:)




Motało mi się bardzo miło:) To jeden z tych projektów, który robi się szybko, łatwo i przyjemnie. Wystarczyło dosłownie kilka chwil, by szafa przeszła metamorfozę. W tej odsłonie zdecydowanie bardziej mi się podoba. A kiedy uchwyty mi się znudzą - bo więcej niż pewnym jest, że wkrótce się znudzą - po prostu usunę sznurek. Takie odwracalne metamorfozy to lubię. W końcu nic w życiu nie jest na zawsze prawda? A co dopiero we wnętrzach;)    


10 komentarzy:

  1. Świetny pomysł, ogromnie mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to się cieszę:)i polecam spróbować, przy Twoich zdolnościach manualnych na pewno wyjdzie super!

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. O jak miło:) Dziękuję bardzo:)Aż się zarumieniłam:)Tak to chyba jest, że potrzeba matką wynalazku, a największa kreatywność rodzi się gdy, z różnych powodów, nie chcemy lub nie możemy pozwolić sobie na kupno wszystkiego co nam się podoba. Zawsze jednak możemy się zainspirować i stworzyć coś swojego i w efekcie okazuje się, że: nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...:)

      Usuń
  3. Śliczny zamotany pomysł :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Trochę namotałam to fakt, ale po tych kilku miesiącach sznurek trzyma się dzielnie:)

      Usuń
  4. Pomysł bardzo mi się spodobał. Właśnie jadę po sznurek. Nie mogłam znależć odpowiednich i niebanalnych uchwytów...to sobie zrobię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) U mnie sprawdzają się już trzeci rok więc z czystym sercem mogę polecić takie rozwiązanie :)

      Usuń