W drodze do domu wstąpiłam jeszcze do sklepu z farbami po złoty spray i do pasmanterii po złoty łańcuszek. Będzie na bogato! A jak!
Wróciłam do domu zaparzyłam sobie herbatę jaśminową i przystąpiłam do przemiany Kopciuszka w piękną królewnę.
Lustro wyjęłam z ramy, a ramę pomalowałam na złoty kolor.
Teraz w ramie lustra zrobiłam dwie dziury, by mieć jak zahaczyć łańcuszek.
Przy okazji tu i ówdzie zarysowałam świeżo pomalowaną ramę więc w ruch znowu poszedł spray. Potem BARDZO delikatnie, żeby znowu nie zadrzeć i nie zadrapać farby, na ramie zawiesiłam łańcuszek.
Teraz zmarszczyłam czoło i stwierdziłam, że: "hm, czegoś mi tu brakuje". Otworzyłam pudło, w którym trzymam tasiemki, wstążeczki, sznureczki i inne duperelki, i wyjęłam z niego szary sznurek. Sznurek postanowiłam przykleić po wewnętrznej stronie ramy.
Odmierzyłam potrzebną ilość sznurka docięłam go i zszyłam końcówki. Tego typu sznurki bardzo lubią się rozplątywać więc nie ryzykowałam przyklejania go bez wcześniejszego zszycia. Na zdjęciu wewnętrzna strona szycia.
Teraz przykleiłam sznurek do ramy. Najlepiej byłoby pewnie klejem na gorąco, ale akurat skończyły mi się wkłady. Nie lubię przerywać roboty, bo jest szansa, że później już jej nie skończę więc do przyklejenia użyłam tego, co miałam pod ręką czyli zwykłego kleju do papieru, drewna, plastiku, ceramiki...
No niby gotowe, ale Kopciuszek domagał się klejnotów. Przytargałam więc kolejny pojemnik - tym razem z guzikami, koralikami, cekinami, napami itp. i wyszperałam w nim taki oto guzik...
Guzik kolorystycznie do ramy mi nie pasował więc machnęłam go na złoto, na górę przykleiłam błyszczące szkiełko, całość przyszyłam do sznurka i voilà - Kopciuszek może iść na bal...
Ale wcześniej musi sobie jeszcze domalować trochę urody;)
I co? Udana metamorfoza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz