- Mogę? - zapytałam, wskazując na zardzewiały kawałek metalu.
- Bierz jak chcesz, może coś z niej zrobisz - odparła mama.
No to wzięłam.
Po czym taca na dwa lata wylądowała w mojej piwnicy, bo nie miałam na nią pomysłu. To znaczy miałam, duuuużo pomysłów, ale jakoś żaden nie doczekał się realizacji. Czasami tak to jest. Przedmioty lepiej wiedzą jakie chcą być w nowym wcieleniu. Taca też wiedziała. Trzymała się więc z boku i nie pchała za bardzo w oczy dopóki nie kupiłam złotego sprayu. Niespodziewany zwrot w życiu tacy nastąpił, gdy tylko wróciłam ze sprayem ze sklepu i rozpoczęłam złocenie wszystkiego co mi wpadało w oczy. Właśnie wtedy taca też nagle zaczęła w te oczy kłuć.
- No dobra, chodź - mruknęłam i wzięłam ją na warsztat.
Była zniszczona i zardzewiała. Rdza trzymała się na tyle mocno, że do końca nie poradził z nią sobie ani odrdzewiacz ani papier ścierny. Trochę coś tam udało się usunąć, ale absolutnie nie udało się tacy przywrócić gładkości. No trudno, takie życie. Czas nikogo z nas nie oszczędza. Tacy także... Po wszystkich tych odrdzewiających próbach taca dostała nowy kolor - złoty! Złota taca - czyż to nie brzmi dumnie...?
Następnie złota taca została przedziurawiona w dwóch miejscach. Takie niewinne dwie dziurki, jak przekłucie uszu, nic nie bolało.
Teraz poszło z górki. Trzeba było tacę ubrać i przyozdobić. Jaki materiał najpiękniej komponuje się ze złotem? Aksamit! Oczywiście, że aksamit... Czarny aksamit! Czarny aksamit znalazł się na spodzie tacy. Na to poszła wycięta ze szlachetnego papieru aplikacja w kolorze écru, kawałek złotej, satynowej wstążeczki oraz biżuteria w postaci łańcuszka. Voilà: "Panie i panowie oto taca w nowej odsłonie!".
Taca okręciła się w koło, spojrzała w lustro, po czym skrzywiła się z niesmakiem.
- Wyglądam jak z jakiegoś, nie przymierzając, muzeum - przemówiła z wyrzutem.
- A to źle? - zapytałam zdziwiona.
- Sama se noś muzealne ciuchy jak lubisz - naburmuszyła się taca.
- Nie lubię - odparłam machinalnie.
- No widzisz! A mnie to ubierasz - wytknęła mi. - Wyglądam w tym staro. A ja chcę wyglądać młodo!
- Młodo... - powtórzyłam po niej w zamyśleniu.
- I młodzieżowo! - dorzuciła jeszcze taca. - Także proszę mnie zaraz przebrać - zagrzmiała ostrym tonem - bo w tych ciuchach to ja nigdzie nie idę!
Westchnęłam, spuściłam głowę i zganiona poczłapałam do komody. Otworzyłam szufladę.
- Wybieraj - powiedziałam.
Wybrała taki oto zestaw:
Teraz proszę mi to wszystko nałożyć, bo sama nie dam rady - zaordynowała taca. A ja, niczym ta panna służebna, posłusznie wykonałam polecenie.
Taca przejrzała się w lustrze i wydawała się być zadowolona. Już prawie odetchnęłam z ulgą, ale pojawiło się "ale".
- Ale ta kokardka to chyba lepiej będzie wyglądała przy uchu - rzekła taca.
- Tak - westchnęła usatysfakcjonowana - przy uchu zdecydowanie lepiej. Chociaż... Czy ja wiem...? A może... Inną kokardkę? - ni to zapytała ni stwierdziła. Przyłóż mi tą złotą - wydała dyspozycję.
- Hm... nie wiem, nie wiem. Nie mogę się zdecydować. A może jednak kokardkę nie przy uchu tylko pod brodą.
- Hm... ciężko powiedzieć - namyślała się taca. - Niby ok., ale nie jestem do końca przekonana. Może jednak wrócimy do czarnej kokardki.
- A czarną chcesz przy uchu czy pod brodą? - zapytałam, trochę już tracąc cierpliwość.
- Pod brodą - odparła taca zdecydowanie.
- Chociaż może lepiej było przy uchu...
- Nie no sama nie wiem: przy uchu czy pod brodą? - dopytywała.
Ja niestety też nie wiedziałam, ale może Wy wiecie....?
!!! Superrrr ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:) Przekażę Fruzi (tak ochrzciłam buldożkę z obrazka;)) - ucieszy się:)
Usuńbuahahahaha..nie mogę nic napisać ze śmiechu...;-DDDDDD
OdpowiedzUsuńŚmiej się w najlepsze, śmiech to zdrowie;) A dla mnie Twój śmiech to najlepszy komplement, bo wbrew pozorom napisać coś co rozbawi odbiorcę wcale nie jest łatwo i zawsze jest obawa, że to jednak śmieszne nie jest, więc jak ktoś się śmieje z moich tekstów, to bardzo, bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuń