Zaczęło się niewinnie. Po tym jak przemalowałam ramę lustra, stwierdziłam, że sprayu zostało mi na tyle dużo, że może przemaluję coś jeszcze. Poszłam do piwnicy na poszukiwania gratów do przemalowania. A w piwnicy, graty musiały się jakoś zwiedzieć o moich panach, bo jeden przez drugiego wyłaziły ze wszystkich kątów i pchały się w oczy. Już niemal słyszałam jak przekrzykują się wzajemnie: "pan tu nie stał", "ja byłem pierwszy", "kolejka obowiązuje" i tak dalej w tym stylu. Chwyciłam różową ramkę i obiecałam solennie, że jeszcze tu wrócę. Wrócę po następnych, więc proszę zachować spokój i cierpliwie czekać na swoją kolej. Cierpliwość jest cnotą - jak mawia moja fantastyczna koleżanka Malwina.
Ramka w piwnicy leżała od dawien dawna więc należał jej się przywilej pierwszeństwa. Jej historia jest taka, że wylądowała w piwnicy, bo zbiła się szybka, no i ten róż/amarant nijak już nie pasował do wystroju żadnego z pomieszczeń w moim mieszkaniu. Leżała więc sobie ramka i czekała aż znajdę na nią pomysł. I się doczekała. A nie mówiłam - cierpliwość jest cnotą...
- złotego sprayu
- czarnej folii tablicowej
- łańcuszka
Kiedy miałam potrzebny sprzęt, przystąpiłam do części zasadniczej, czyli... sprayowania!
Ramka dostała nowy kolor. Dostała też łańcuszek - przykręciłam go śrubokrętem za pomocą dwóch malutkich wkrętów.
Teraz przyszedł czas na środek.
Dyktę wyjęłam z ramki, folię tablicową odmierzyłam, przycięłam i nakleiłam.
A że w tle leciała akurat piosenka: "Don't worry by happy", to chwyciłam za kredę i...mamy to!
Przez chwilę nacieszyłam się ramką w takiej postaci, a potem postanowiłam spróbować jak by to było, gdybym zamiast folii tablicowej owinęła dyktę materiałem. Na przykład takim w modne ostatnio roślinne motywy. Byłoby tak:
Sama nie wiem, w której wersji bardziej mi się podoba. A Wam? Którą wersję wybieracie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz