Podejście do urlopu
mam racze staroświeckie – urlop to urlop! Nie ma laptopa, nie ma
telefonu z dostępem do internetu (to znaczy telefon jest, ale w
trybie samolotowym), nie ma siedzenia w hotelowym lobby albo na
plaży i sprawdzania co tam w sieci albo czy jakiś „pilny” mejl
przyszedł, na który trzeba odpowiedzieć, albo czy ktoś się
nagrał na pocztę głosową i trzeba oddzwonić. Nie! Nic z tych
rzeczy! Na urlopie nie ma nic pilniejszego niż urlop. W końcu nie
po to mam wakacje, żeby zamiast odpocząć od codzienności w tej
codzienności tkwić. Na urlopie jestem offline - takie mam
podejście, taki mam styl, taka już jestem i już!:).
Podczas urlopu
jednak tak do końca nie próżnuję. Obserwuję bowiem to, co wokół
mnie i szukam inspiracji, także tych wnętrzarskich. Tym razem
obserwowałam bary. Nie, nie dlatego, że sączyłam w nich kolorowe
drinki, ale za sprawą Marty. Marta napisała do mnie tuż przed
samym urlopem z pytaniem czy podjęłabym się metamorfozy baru.
Chodziło o to, co zwykle czyli by metamorfoza nie zrujnowała
portfela, inaczej mówiąc: ciekawy efekt możliwie niskim kosztem. W
tym czasie zlecenia nie mogłam przyjąć, ale Marta i jej bar
chodzili mi po głowie. A raczej chodziło mi po głowie to, co można
zrobić z barem, by nadać mu interesujący wygląd, a nie wydać na
to za wiele. Chodziłam więc po nadmorskim kurorcie i obserwowałam
jak wyglądają tamtejsze bary i co sprawia, że jedne przyciągają
wzrok i klientów, a inne niekoniecznie.
Wnioski z owych
obserwacji są następujące:
Postaw na kolor!
Jeśli chcesz coś
zmienić, a nie wiesz co – zmień kolor! - oto co poradziłabym
osobie, która myśli o budżetowej metamorfozie baru.
Kolor to coś co
jako pierwsze wpada klientowi w oko – lub jak kto woli to pierwsze
na czym ktoś zawiesza oko, patrząc na wasz bar. A jeśli
zdobędziecie uwagę klienta, jeśli wasze wnętrze go zainteresuje
to z dużym prawdopodobieństwem ten ktoś zechce wejść do środka.
Jestem wielką
entuzjastką kolorowych wnętrz barowych i trochę boleję,
że u nas większość barów, pubów i kawiarni jest pod względem kolorów
dość zachowawcza. Bary najczęściej wyglądają u nas dwojako.
Pierwszy typ barów/pubów
to ciemne i posępne wnętrza z drewnianymi stołami, ławami
i kontuarem albo ciemnymi, skórzanymi boksami.
Drugi typ barów to
wnętrza imitujące „mieszkaniowy styl” - grzeczne, ładne i
poprawnie niczym z katalogu. Na jednej ścianie cegła, na drugiej
tablicówka, zabejcowane na rustykalny dąb stoły i krzesła plus
dodatki ze szwedzkiej sieciówki.
W efekcie trudno
odróżnić jeden lokal od drugiego, trudno wyróżnić jakiś
szczególny, zapamiętać go, bo wszystkie wnętrza są takie
same. A człowiek chciałby jednak czegoś innego, prawda? Chciałby
czegoś innego, bo bar ma być miejscem oderwania od rutyny, nudy i
codzienności, a nie przestrzenią, która rutyną, nudą i
codziennością od progu nas atakuje.
- To co zrobić,
żeby nie było nudno? - zapytacie.
- Poszalejcie z
kolorami:) - odpowiadam. - Przemalujcie ściany (tylko jedną ścianę, lub tylko pół ściany), meble i dodatki (teraz są takie farby, że już wszystko można przemalować) i zobaczcie co się będzie działo. A będzie się działo! Gwarantuję.
Kolor to pierwsze co
wpada potencjalnemu klientowi w oko, a gdy macie już oko klienta
zawieszone na waszym barze to znaczy, że macie jego uwagę, a jak
macie uwagę to z dużym prawdopodobieństwem będziecie mieli nowego
gościa. Tak, właśnie tak to działa:)
Spójrzcie na to
zdjęcie
i wyobraźcie sobie jak wyglądałby ten bar, gdyby krzesła,
stoły i stołki oraz stelaż pod zadaszenie zamiast kolorowe były dajmy na to brązowe -
wszystkie jednakowe i brązowe? Nuda! No przecież, że nuda! Brązowe
stołki w połączeniu z barem, na (pod) którym goście mogą się
podpisać (Tony Halik tu byłem!;)) sprawiłyby, że bar wyglądałby
nudno, tanio i - tak nie bójmy się tego słowa – trochę
obskurnie. Kolorowe stołki i czerwone zadaszenie nadają mu bigla, to takie mrugnięcie do
klientów, że „tu (nie) jest jakby luksusowo”, jest za to
kolorowo i na luzie, no i można bezkarnie pisać po ścianach;) to
znaczy ekhm, wyznaczonych fragmentach ścian – tych pod barem;).
Oto kolejne kolorowe
wnętrze.
Sami przyznacie – wnętrze przyciągające wzrok.
Przyciągające wzrok głównie dzięki dodatkom - pozornie do siebie
nie pasującym, a jednak połączonym w taki sposób, że tworzą
przyjemną dla oka całość. „Gdy nic do siebie nie pasuje to się
nazywa eklektyzm” usłyszałam gdzieś, kiedyś i uśmiechnęłam
się, bo to trafna definicja. Eklektyczne wnętrze jest jednak tylko
pozornie proste do urządzenia. W rzeczywistości eklektyzm jest
sztuką trudną i wymagającą sporego wyczucia i umiejętności, bo
łatwo tu pójść o jeden krok za daleko, a nawet całkiem
popłynąć;). Wnętrza eklektyczne, nawet tym, którzy nie czują
się na siłach, by samodzielnie takie urządzić, mogą dostarczyć
wielu inspiracji. Nie inaczej jest w tym przypadku. Tu na jednej
ścianie mamy instrumenty, na drugiej statki, na trzeciej tabliczki z
plakatami filmowymi. Wystarczy przenieść jeden z tych pomysłów do
swojego baru i na przykład stworzyć ścianę muzyczną (stare
instrumenty można bez trudu zdobyć na targach staroci czy serwisach
typu olx) i już mamy w barze coś co wpada w oko, co nas wyróżnia na tle konkurencji.
To samo ma się z plakatami filmowymi. Miniaturowe statki i okręty
na ścianie to też świetny pomysł. Jeśli dołożyć do tego stoły
z beczek pomalowanych w biało-niebieskie pasy to mamy świetny bar w
morskich klimatach.
Taki morski bar wcale nie musi być zarezerwowany
tylko dla nadmorskich miejscowości, bo niby dlaczego? W innych rejonach Polski byłby chyba nawet większą atrakcją
niż nad morzem, bo byłby czymś niecodziennym i nieoczywistym.
Reasumując:
wystarczy jedna kolorowa, ciekawie zagospodarowana ściana, z jednym mocnym
akcentem i już mamy coś, co odróżnia nasz bar od innych, co
nadaje mu indywidualizmu i stylu, co sprawia, że zapada w pamięć
tym, którzy was odwiedzili, a skoro o nas pamiętają, to jest
szansa, że wrócą…:)
Albo postaw na dwa kolory
Wielokolorowe
wnętrze jest fajne, ale jest też problematyczne bowiem łączenie
wielu kolorów we wnętrzu to sztuka. Sztuka przez duże S. Kolorowe
wnętrza wymagają przemyślenia, wyczucia i aranżacyjnego drygu.
Chodzi o to, by pomimo wielości użytych kolorów stworzyć wrażenie
estetycznego ładu i harmonii nie zaś kakofonicznego misz- maszu.
Nie każdy umie łączyć we wnętrzu rożne kolory i czuje się na
siłach, by to zrobić. Nie znaczy to jednak, że trzeba rezygnować z
kolorowego baru:) bo zamiast wielu kolorów można połączyć dwa,
za to wyraziste i kontrastowe. Dwa mocne kolory to bezpieczne
wyjście, które gwarantuje fajny efekt i wizualną spójność.
Zresztą zobaczcie sami. Dwa barowe, dwukolorowe wnętrza: jedno
słodkie, cukierkowe: różowo-żółe, drugie bardziej stonowane:
biało-czarne. Zwróćcie uwagę, że oba wnętrza w dużym stopniu
robią poduchy na siedziskach. To dobra wiadomość, bo oznacza, że
czasami wystarczy tylko dobrać dodatki w dwóch różnych kolorach, by odmienić wnętrze.
A najlepiej postaw na humor!
Poczucie humoru w
życiu przydaje się zawsze, w barze – równie często. Bar, który
żyje, w którym tłoczą się tłumy i wszyscy świetnie się w nim
czują, to bar stworzony z poczuciem humoru i przez ludzi z poczuciem
humoru. Dlatego wystrój baru nie musi, a nawet nie powinien być za
bardzo serio i za bardzo poważny. Powagi mamy wystarczającą ilość
w życiu, nieprawdaż? A gdy idziemy do baru, to idziemy się pośmiać
i pobawić, oderwać od codzienności – zmartwień i zobowiązań, „wrogów, rachunków, telefonów”… Dlatego najfajniejsze (czytaj: najbardziej uczęszczane)
bary to te urządzone z biglem, żartem, humorem, szczyptą ironii,
przymrużeniem oka, bez kompleksów i obaw, że może to przesada albo goście nie zrozumieją. Goście zrozumieją i zapamiętają, i wrócą, bo rozbawi ich ustawiony na honorowym
miejscu baru wysłużony trabant, do którego będą mogli wsiąść
albo trony, na których można zasiąść i trochę sobie porządzić
albo zachwyci ich możliwość przeniesienia się choć na chwilę do gorącego Meksyku (a meksykański bar łatwo jest zaaranżować nawet w zimnej Polsce - wystarczy wóz drabiniasty pomalowany z
południowoamerykańską fantazją, kilka kolorowych sombrero zawieszonych pod sufitem w towarzystwie kolorowych światełek i kolorowo pomalowana beczka w roli stolika - i już jest gorąco i wesoło)
a już na pewno uśmiechną się na widok przemądrzałego kaczora, który wita ich od progu
albo marynarza, co to wiele mógłby opowiedzieć o zamorskich podróżach
albo nawet samego Freda Flinstona. Yabadabadoo...
Bo dobry bar
to taki, w którym ludzie chcą się śmiać.
I takich kolorowych,
roześmianych wnętrz barowych wam życzę (i sobie też;)) zwłaszcza, że za oknem już szara i smutna jesień...
Baaaardzo pozytywne ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Ach te wakacyjne knajpki i klimaty, fajnie do nich wrócić, zwłaszcza gdy za oknem właśnie spadł pierwszy śnieg...
OdpowiedzUsuń