poniedziałek, 12 lutego 2018

Wpis bardzo prywatny czyli jak znalazłam wymarzone mieszkanie...


Siedziałam na łóżku, przede mną stał stolik komputerowy, a na nim laptop otwarty na stronie serwisu z ogłoszeniami o sprzedaży nieruchomości. Siedziałam tak już od dobrych kilku godzin, przeglądając oferty. Siedziałam tak od kilkunastu dni i powoli wpadałam w panikę. Musiałam znaleźć coś szybko. Bardzo szybko! Naprawdę nie miałam czasu.


Nigdy nie pomyślałabym, że sprawy potoczą się tak błyskawicznie. Że sprzedam mieszkanie w niecały tydzień od zamieszczenia ogłoszenia o sprzedaży i tym samym stanę przed koniecznością szybkiej wyprowadzki i szybkiego znalezienia nowego mieszkania. O nowym mieszkaniu, koniecznie większym, z balkonem i w centrum miasta, myślałam od lat. Od lat przeglądałam oferty i wtedy widziałam całą masę nieruchomości, które mogłabym kupić i w których mogłabym zamieszkać, a teraz… Teraz gdy wreszcie mogłam się przeprowadzić, gdy spieniężyłam stare mieszkanie i mogłam kupić coś większego... utknęłam w martwym punkcie. Na rynku nieruchomości panowała posucha. Zwiedziłam przynajmniej kilkanaście oferowanych nieruchomości, których ogłoszeniowe opisy i zdjęcia nijak się miały do stanu faktycznego. Codziennie też godzinami przeglądałam ogłoszenia na wszystkich znanych mi serwisach sprzedaży  i dzwoniłam w sprawie każdej oferty, która choć w minimalnym stopniu mogła sprostać moim oczekiwaniom. Zeszłam miasto wzdłuż i wszerz. Zostawiałam kartki w skrzynkach pocztowych, w interesujących mnie lokalizacjach, z informacją, że kupię tu mieszkanie.  I nic. Jedno wielkie nic.

Czas gonił, był listopad, do końca grudnia musieliśmy opuścić stare mieszkanie, a przeprowadzić się nie było gdzie. Oczyma duszy widziałam jak lądujemy pod mostem i koczujemy tam z całym dobytkiem zapakowanym w reklamówki.
Sprawa wydawała się naprawdę beznadziejna. Byłam zrozpaczona…
Potrzebowałam nowego mieszkania. Potrzebowałam pomocy! Potrzebowałam cudu!

Od lat mam taki rytuał. Gdy bardzo czegoś chcę, wyciągam czystą kartkę i długopis, i kładę je przed sobą. Zapalam świecę, zamykam oczy i staram się uspokoić oddech. Siedzę przez chwilę w milczeniu, oddychając głęboko i próbując się wyciszyć, a potem… piszę na kartce wszystko to czego pragnę. To takie moje życzenie do wszechświata.
Teraz też tak zrobiłam.
Na środku kartki dużymi literami napisałam:

MOJE WYMARZONE MIESZKANIE

i po kolei, punkt po punkcie, wszystko w czasie teraźniejszym, tak jakbym to mieszkanie już miała, wypisałam wszystko to, na czym najbardziej mi zależało, a więc:

1. Jest w centrum miasta lub takiej odległości od centrum, że spacer zajmuje nie więcej niż 20 minut
2. Jest rozkładowe (okna wychodzą na dwie strony)
3. Z okien jest widok na otwartą przestrzeń i zieleń, a nie na okna sąsiadów
4. Jest bardzo jasne i ma duże okna (aż do podłogi) przez które wpada dużo światła
5. Ma ładny, duży balkon, na którym mogę w spokoju pracować i czytać książki
6. Jest ciche, czuję się w nim spokojna i bezpieczna
7. Mam spokojnych, cichych i miłych sąsiadów
8. Ma wysokie ściany, wyższe niż standardowo
9. Ma bardzo dobry układ i duży potencjał aranżacyjny
10. Przed budynkiem jest parking tylko dla mieszkańców
11. Ma drewniane podłogi
12. Ma centralne ogrzewanie
13. Ma przynależną piwnicę
14. Ma sprawne piony i instalacje
15. Może być do remontu, ale takiego, który będziemy w stanie zrobić samodzielnie
16. Budynek jest z cegły i jest w bardzo dobrym stanie technicznym
17. Mieszkanie ma dobrą energię, bo mieszkali w nim sami dobrzy ludzie

Na koniec napisałam jeszcze metraż i cenę, za jaką chcę to mieszkanie kupić. 

Przeczytałam opis. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Przeczytałam opis raz jeszcze i poczułam jak ulatuje ze mnie powietrze, niczym z przekłutego balonika.
- Nie – powiedziałam głośno i pokręciłam głową – nie dostanę takiego mieszkania, za taką  cenę, w takiej lokalizacji. Tu byłyby potrzebny cud!
Albo... czyjaś pomoc.
Albo jedno i drugie.

„Proście a będzie Wam dane” - zakołatało gdzieś w mojej głowie, a potem mój wzrok padł na fioletową teczkę, stojącą pod ręką, na półce z książkami. Sięgnęłam po teczkę i otworzyłam ją. W teczce było zdjęcie. Spojrzałam na nie. Najpierw jak zwykle pojawił się ucisk w gardle i kłujący ból w sercu. To był ten rodzaj bólu, który, wiedziałam to dobrze, nie zniknie nigdy. Bo pustki w sercu niczym nie można zastąpić. Zaszkliły mi się oczy. Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się przez łzy.

- Cześć dziadek – powiedziałam, patrząc na zdjęcie. - Dziadku, potrzebuję Twojej pomocy – zaczęłam. - Ty zawsze byłeś taki energiczny i wszystko umiałeś zorganizować, to może mógłbyś mi pomóc, bo tam na górze na pewno już wszystkich znasz, ze wszystkimi się przyjaźnisz i wiesz do kogo w tej sprawie zagadać, żebym znalazła takie mieszkanie jak napisałam i żebym była w nim szczęśliwa – tu postukałam w kartkę z listą życzeń. - Bo ono, to wymarzone mieszkanie, na pewno już gdzieś jest i czeka na mnie, tylko muszę do niego trafić, ktoś musi mi pomóc je znaleźć, ktoś musi mnie do niego zaprowadzić. To co dziadek, pomożesz? Proszę Cię, pomóż mi bo naprawdę nie wiem co robić. Sama sobie nie poradzę...

Popatrzyłam chwilę na zdjęcie, pogłaskałam dziadka po siwej czuprynie, uroniłam trochę łez (no dobra – spłakałam się jak bóbr), schowałam zdjęcie do fioletowej teczki i odłożyłam na półkę.

Tej nocy miałam sen.

Było lato, ja i dziadek siedzieliśmy na ławce pod rozłożystym, zielonym drzewem.
- Wnuczka ty nic się nie martw tym mieszkaniem – przemówił do mnie dziadek - bo ty się za dużo martwisz, dziadek widzi, że ty się za dużo tą sprawą martwisz, a to się nie ma co martwić, bo  wszystko będzie dobrze! To chwilę musi potrwać, to tak od razu nie będzie, ale ty znajdziesz to mieszkanie. Tylko pamiętaj, że przez ten czas nie wolno ci się martwić, bo wszystko będzie dobrze. Dziadek ci to mówi!

Obudziłam się. Ufna i spokojna.

Miesiąc później podpisaliśmy umowę kupna i odebraliśmy klucze. W mieszkaniu wszystko było takie jak sobie wymarzyłam, jak napisałam na kartce…

Dziękuję Ci Dziadku, bardzo Ci dziękuję! 

* Wpis ten dedykuję mojemu dziadkowi Tadeuszowi w trzecią rocznicę śmierci.   

P.S. Na zdjęciu widok z naszych okien - na przestrzeń i zieleń...

 

2 komentarze:

  1. Ciekawa historia ze szczęśliwym zakończeniem. Uwielbiam czytać Twoje teksty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziękuję Ci bardzo za tak miłe słowa:) A szczęśliwe zakończenia w życiu zdarzają się równie często co w bajkach:)

      Usuń