wtorek, 13 marca 2018

EKOPATENT czyli najlepszy na świecie płyn do płukania tkanin DIY:)


- Ten też ci śmierdzi? - zapytał z niedowierzaniem mój mąż.
- Śmierdzi – odparłam, krzywiąc się sugestywnie.
- Ale choć trochę mniej niż ten ostatni? - zapytał mąż z nadzieją.
- Czy ja wiem – wzruszyłam ramionami - może i mniej, ale co z tego, skoro śmierdzi.
- Bo mnie się wydaje, że ten jest mniej intensywny niż ten ostatni – mąż wyraził swoją opinię.
- Bo jest – zgodziłam się – ale nadal śmierdzi…
- To co z tym zrobimy? - zapytał.

- Nie wiem, nie mam pojęcia – westchnęłam ciężko i z beznadzieją spojrzałam na rozstawioną suszarkę ze świeżo rozwieszonym na niej praniem. Praniem, które śmierdziało. To znaczy nie tyle śmierdziało, co pachniało zbyt intensywnie, bo kolejny już płyn do płukania okazał się za mocny, za intensywny, zbyt drażniący, zbyt chemiczny, zbyt toksyczny...

Ja nie wiem czy to tylko moje odczucie czy jednak „coś jest na rzeczy” - jak mawiają niektórzy, ale od jakiegoś czasu mam wrażenie, że wszystkie środki piorące i czyszczące strasznie intensywnie pachną. I ten zapach nie ma w sobie nic przyjemnego, ma za to w sobie coś sztucznego, coś chemicznego, takie naperfumowane „coś” co mnie drażni i od czego momentalnie boli mnie głowa. W przypadku mleczek, proszków do czyszczenia i płynów do mycia podłóg zauważyłam to już dawno temu, zapach detergentów po umyciu dajmy na to łazienki był tak silny, że dosłownie nie można było do niej wejść. Co ciekawe dotyczyło to marek produktów, których używałam od lat i wcześniej ich zapach był całkiem w porządku, z biegiem czasu jednak zaczął „intensywnieć” i to niestety proporcjonalnie do pogorszenia się jakości danego produktu. W końcu do czyszczenia łazienki zaczęłam używać tego co mam w domu i co mam pod ręką czyli niezastąpionej sody, octu, szarego mydła i spirytusu salicylowego do odkażania sanitariatów.

Problemem natomiast stało się pranie. Zapach proszków, kapsułek, płynów do prania i do płukania zaczął mi najzwyczajniej w świecie przeszkadzać. Intensywna woń wiosennych kwiatów czy innych bryz i lagun zaczęła drażnić mnie i odpychać. Po wyjęciu prania z pralki i powieszeniu go na suszarce nie czułam spodziewanego zapachu „świeżego prania” lecz zapach unoszącej się w powietrzu chemii, a trzeba tu dodać, że nie jestem alergikiem ani nic takiego. Wypróbowywałam najróżniejsze płyny i proszki – wszystkie mi „śmierdziały”, aż w końcu stanęło na proszku do prania dla niemowląt – bezzapachowym. Sprawa proszku została załatwiona, ale pojawiła się kwestia płynu do płukania, bo jednak lubię jak mi pranie pachnie, ale lubię gdy pachnie naturalnie, nie chemicznie-syntetycznie, no i lubię gdy jest mięciutkie, a samym proszkiem miękkości, o jaką mi chodzi, się nie osiągnie.

Myślałam intensywnie co tu zrobić. A wiecie jak to jest – jak się pomyśli to się wymyśli. I tak oto pewnego pięknego dnia, gdy właśnie nastawiałam pranie, mój wzrok padł na butelkę octu. I nagle mnie olśniło! A czemu by nie chlusnąć octu do przegródki na płyn do płukania? - pomyślałam jak rasowa ryzykantka;). Co się może stać? Może akurat ten ocet ładnie mi zmiękczy pranie, a przy okazji na pewno pralkę odkamieni. I zaraz też przypomniało mi się, że gdy bawiłam się w farbowanie tkanin, to materiały już po farbowaniu należało przepłukać w wodzie z octem, żeby utrwalić kolor. Skoro więc wleję ocet do dozownika na płyn do płukania, to kolorom ubrań powinno wyjść to tylko na dobre, a na pewno nie spłowieją jak po niektórych proszkach i płynach – główkowałam. Tylko… jak pozbyć się z prania tego charakterystycznego octowego zapachu? Bo co jak co ale w bluzce o zapachu octu nie zamierzałam chodzić.

Zadumałam się nad pralką…
Po czym znowu doznałam olśnienia! Poszłam do pokoju i przyniosłam maleńką buteleczkę z brązowego szkła z naturalnym olejkiem eterycznym, po czym wlałam do octu kilkanaście kropli olejku. Zapachniało naturalnie i świeżo… Podekscytowana włączyłam pralkę. Godzinę później rozwieszałam pranie i nie mogłam się nadziwić – jakie jest mięciutkie i pachnące, no i kolory ubrań – nic a nic nie wyblakły. Od tamtej pory nie wyobrażam sobie lepszego płynu do płukania. Tani (butelka octu to 2 złote, olejek eteryczny plus minus 30 zł, przy czym buteleczka wystarcza na bardzo długo), ekologiczny i pięknie pachnie, do tego wodę zmiękcza, pralkę odkamienia, no same zalety, po prostu! Wypróbujcie – polecam:)

*Pamiętajcie tylko żeby kupić naturalny olejek eteryczny, a nie olejek syntetyczny. Naturalny olejek eteryczny dostaniecie w zielarni lub aptece i jego cena zwykle kształtuje się od 30 złotych w górę.  Tańsze olejki, te w granicach kilku złotych, ogólnodostępne w sklepach z pamiątkami, tzw. „indyjskich” czy drogeriach (w niektórych zielarniach też więc czytajcie etykiety!) to olejki syntetyczne, które nadają się wyłącznie do aromatyzowania pomieszczeń i nie wolno ich używać tak jak używa się naturalnych olejków eterycznych czyli na skórę, do kąpieli, do inhalacji, do prania itp. Zwróćcie uwagę na tę różnicę, bo w tym wypadku ma ona duże znaczenie, nie chcecie przecież nabawić się problemów skórnych po takim praniu z dodatkiem syntetycznego olejku, prawda?

A Wy macie jakieś sposoby na ekologiczne i "nieśmierdzące";) środki do prania? Dajcie znać:)

2 komentarze:

  1. Mocny zapach, to trick, który ma przywodzić wrażenie świeżości. Masz rację, za mocno pachną. Już zapomniałam jak pachnie czyste pranie bez tej całej chemii. Szczerze, ja mogłabym z płynu zmiękczającego zupełnie zrezygnować, ale mój małżonek uwielbia te płyny. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, człowiek już zapominał, jak pachnie pranie, jak pachną pomidory i truskawki, jak pachnie prawdziwy chleb, a nawet jak pachną kwiaty, bo te z kwiaciarni to już w ogóle nie pachną. Nie wiedzieć kiedy, niepostrzeżenie wszystko jakieś takie strasznie sztuczne się zrobiło, chemiczne, toksyczne, pełne "aromatów zbliżonych do naturalnego". Wszystko udaje coś czym nie jest. Tęsknię to tych dawnych, prawdziwych zapachów... Pozdrawiam również:).

      Usuń