piątek, 4 maja 2018

GOŁĘBIE PRECZ czyli najlepszy na świecie odstraszacz!


Gołębie jako balkonowy problem, nigdy wcześniej dla mnie nie istniały. Pewnie dlatego, że przez lata całe nie miałam balkonu... Słyszałam jednak, od tych co balkon mieli, mrożące krew w żyłach historie o tym, jak to gołębie potrafią uprzykrzyć życie (czytaj - zapaskudzić balkon) i jak trudno jest skutecznie je odstraszyć.

Z opowieści owych wyłaniał się obraz gołębi, nawiedzających  domowników niczym ta nielubiana daleka krewna, która bez zapowiedzi zjawia się w progu z walizkami  i entuzjastycznie oznajmia: „przyjechałam z wizytą, cieszycie się?”. A wy, w przeciwieństwie do krewnej - bez entuzjazmu, odpowiadacie: „O... co za niespodzianka….”. Po czym patrzycie na jej liczne walizki, w których pomieściłaby się garderoba na przynajmniej kilka ładnych miesięcy i z przerażeniem w oczach pytacie: „A na długo się u nas zatrzymasz?!!!”.
Takie mniej więcej wyobrażenie relacji na linii właściciel balkonu-nieproszone gołębie miałam w głowie.

Widywałam też umieszczone na balkonach:
- sztuczne kruki (podobno gołębie boją się koloru czarnego, a w szczególności czarnych, większych od siebie ptaków),
- reklamówki (podobno gołębię nie podlatują gdy coś fruwa i szeleści),   
- płyty CD (podobno gołębie nie lubią gdy coś fruwa i się błyszczy)
- wiatraczki w metalicznych kolorach (podobno gołębie nie lubią gdy coś furkocze i się błyszczy)

Widywałam tego całą masę i wniosek nasuwał się jeden: gołębie na rzadko którym balkonie są mile widziane… U mnie też nie były. Przekonałam się o tym krótko po przeprowadzce do nowego mieszkania. Radość z posiadanego wreszcie balkonu skutecznie psuł mi fakt, że przyszło mi dzielić go z gołębiami. Gołębiami wyjątkowo mało domyślnymi dodam, bo nijak nie rozumiały, że skoro je przeganiam to znaczy, że ich u siebie nie chcę. Nie są witane z otwartymi ramionami i mają już do mnie nie wpadać, a nie że za pięć minut, jak gdyby nigdy nic, znowu są.

Przeszukałam zasoby Internetu, ale żadne z proponowanych rozwiązań na pozbycie się fruwających potworów (reklamówki, płyty cd, wiatraczki i sztuczne kruki) jakoś mi nie pasowały. Nie miałam też zamiaru niepokoić sąsiadów emitowanymi z mojego balkonu odgłosami dzikich ptaków, bo takowy odstraszacz gołębi znalazłam w ofercie któregoś dyskontu. Uważam, że każdy ma prawo do ciszy i spokoju we własnym domu i niekoniecznie musi chcieć słuchać płynących z czyjegoś  balkonu upiornych ptasich wrzasków. 
  
Chodziłam, dumałam co tu zrobić i nic nie mogłam wymyślić... Kiedy już, już uznałam, że: „dobra ostatecznie niech będzie ten plastikowy kruk”, życie podsunęło mi dużo lepszy pomysł…

Po tapicerowaniu krzeseł (możecie zobaczyć je TU) został mi pasek materiału w biało-czarne pasy. A że akurat rozpoczynał się sezon balkonowy i można było zabrać się za upiększanie tej nieużywanej przez zimę przestrzeni, postanowiłam z owego kawałka materiału uszyć girlandę chorągiewek na balkon. Chorągiewki uszyłam i zawiesiłam na ścianie balkonu.



Po kilku dniach z radością zauważyłam, że gołębie przestały do mnie przyfruwać. Owszem, krążyły w pobliżu, ale nie zbliżały się do poręczy jak wcześniej, a o siadaniu na korytkach z kwiatami i spacerowaniu po posadzce w ogóle nie było mowy. Początkowo nie skojarzyłam ich zachowania z biało-czarnymi chorągiewkami. Myślałam, że na moim balkonie już im się znudziło. Olśnienie przyszło w tym roku!

Przez zimę nie zdejmowałam chorągiewek, ale gdy tylko zrobiło się ciepło uznałam, że właściwie girlandę należałoby wyprać. Zdjęłam więc cały sznur i wyprałam. Nie spieszyłam się z ponownym jego zawieszaniem, bo miałam inne rzeczy na głowie. A tymczasem gołębie znowu zaczęły przylatywać na mój balkon i bezczelnie załatwiać na nim potrzeby fizjologiczne. Przecież już ich nie było, co się stało, dlaczego wróciły?! - zastanawiałam się.

Chwilę zajęło mi skojarzenie chorągiewek z brakiem wizyt gołębi. Wydawało mi się, że to niemożliwe, by biało-czarne chorągiewki działały odstraszająco na te ptaki, ale pomyślałam, że właściwie łączą wszystko co mają inne odstraszacze (kolor czarny, furkotanie, lekki szelest, możliwe, że odstrasza ich też sam ostry kształt, ruszających się nie wietrze, chorągiewek). Tak czy siak ponownie zawiesiłam chorągiewki na balkonie i… gołębie natychmiast przestały przylatywać. Nigdy bym nie pomyślała, że patent na pozbycie się gołębi jest tak prosty! A że nie należę do osób, które tak użyteczną wiedzę zatrzymują dla siebie, to dzielę się z Wami moim odkryciem:) Jeśli macie kłopot z gołębiami – zawieście na balkonie biało-czarne chorągiewki. U mnie działają cuda:)
A może macie swój własny patent na gołębie? Dajcie znać jaki, jestem bardzo ciekawa.


 

6 komentarzy:

  1. A to ci niespodzianka, kto by pomyślał. Girlanda z chorągiewek jako "strach na gołębie", he, he:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chorągiewek biało-czarnych uściślijmy:) Myślę, że te konkretne kolory mają w tym przypadku znaczenie - gołębie chyba ich się boją, w każdym razie patrzą na chorągiewki nieufnie i fruną na sąsiednie balkony, do mojego się nie zbliżają. Na balustradzie też sobie takie chorągiewki zawiesiłam, a co:)

      Usuń
  2. Bardzo dobrze wiedzieć. Syn przeciął siatkę przeciw golebiom i musieliśmy ściągnąć ja. Od tego dnia gołębie znowu pojawiają się na naszym balkonie. Koniecznie muszę zrobić taka girlande

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to cieszę się, że mój post się przyda:) Girlanda na pewno wyjdzie Ci super! Trzymam kciuki za efekt końcowy- niech dobrze spełni swoje zadanie:) Dziękuję za komentarz i zapraszam do siebie częściej:)

      Usuń
  3. Absolutnie Cie uwielbiam! Dziękuje, dziękuję, dziękuję. Czytam dokładnie wszystkie Twoje porady i prawie wszystkie przerobiłam. Wszystkie to strzał w 10. Powinnaś to opatentować kochana i zarobić na tym gruby szmal. Jesteś cudowna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Dorota, Ty zawsze wiesz kiedy się objawić i dodać mi skrzydeł. Właśnie wczoraj zastanawiałam się czy nie dać już sobie spokoju z blogowaniem, a dziś TAKI komentarz od Ciebie. Cóż mogę powiedzieć - DZIĘKUJĘ, tak po prostu...:)))

      Usuń