
1. Robocze ubranko
Uwielbiam oglądać wszelkie programy o remontach. Zawsze jednak zastanawia mnie, jak to się dzieje, że osoby prowadzące takie programy występują zawsze w ubraniach z najnowszej kolekcji (zimowej, jesiennej, wiosennej, letniej...) i w tych pięknych bluzeczkach, spodenkach i bucikach pokazują na przykład jak malować ściany albo meble, albo wiercą w drewnie. I po takiej robocie ich markowe ubranka nadal są w idealnym stanie - bez plamki, dziurki i malowniczych łat z drzewnego lub ściennego pyłu. Wiem, wiem, w telewizji wszystko jest fajniejsze, farba nigdy nie kapnie na cichy i można kłaść tynk z perfekcyjnie zrobionymi paznokciami, bo nie ma opcji żeby któryś się złamał albo żeby odprysnął lakier. To w telewizji, a w prawdziwym życiu - do remontu trzeba sobie uszykować odpowiednie ciuchy. Takie, których nie żal będzie ubrudzić. A jak ubrudzimy to wzruszymy tylko ramionami, a nie będziemy załamywać rąk, że "ło matko, to z najnowszej kolekcji było, pół pensji kosztowało, a co jak się nie odpierze?!". Generalnie najlepsze ubranie do remontu to takie, które po skończonym remoncie będzie można beztrosko wyrzucić do śmieci i nie zawracać sobie głowy usuwaniem plam, których nie usunie najlepszy nawet proszek - szkoda, wody, proszku, czasu, stresu i energii...
Mój aktualny outfit remontowy składa się z niezmiernie gustownego zestawiku - stara bluza, sprane getry i gumowe klapeczki. Sam szyk i styl. Jak z wybiegów mody albo bloga popularniej szafiarki, czyż nie;)? I tak - wszystko jest pochlapane farbą, bo u mnie, inaczej niż w telewizji, podczas remontu farba chlapie na ciuchy, ech...
2. Nakrycie głowy
Nakrycie głowy jest potrzebne, bo po całodziennych pracach remontowych włosy trzeba umyć, a zmywanie takiej dajmy na to farby emulsyjnej z włosów nie należy do najprzyjemniejszych zabiegów pielęgnacyjnych. Jeszcze pół biedy, gdy ktoś ma krótkie włosy. Ja akurat mam długie i dopóki nie wynalazłam cudownego patentu na ich ochronę podczas prac remontowych - pod prysznicem płakałam rzewnymi łzami, próbując usunąć z włosów farbę, która pociekła przy malowaniu. No dobra, nie płakałam tylko krzyczałam: "co za cholerna farba, trzyma się na tych włosach i trzyma, i za nic nie chce się zmyć, czemu do ścian się tak nie przylepia jak do moich włosów?!". Ale nie ma co rozpamiętywać przeszłości, bo nadeszła świetlana teraźniejszość, w której podczas remontu na głowę nakładam... nie, nie żadną tam czapkę z gazety, tylko wspaniały, rewelacyjny, najlepszy na świecie foliowy czepek kąpielowy. Czepek ma tę zaletę, że okrywa całe włosy - nie kurzą się i nic na nie nie chlapie. Do tego ma jeszcze jedną zaletę - można połączyć przyjemne z pożytecznym czyli zafundować sobie małe remontowe spa. Na włosy zaaplikować maskę/odżywkę/olej, na to nałożyć czepek i ruszyć do malowania. Jak się malowanie skończy, to się czepeczek ściąga, maskę z włosów zmywa i volià - włosy prawie jak ze spa;)
I teraz sobie wyobraźcie, że gdy stoję tak odziana w remontowy zestaw, taki mniej więcej jak na załączonych obrazkach: bluza, getry, klapeczki, foliowy czepek na głowie to zawsze, ZAWSZE wtedy przychodzi: listonosz z poleconym, gospodarz budynku z czymś co koniecznie trzeba podpisać, przedstawiciel gazowni spisywać liczniki, przedstawiciel elektrowni spisywać liczniki, glazurnik, bo pomylił mieszkania - chciał piętro wyżej, pan w garniturze chcący porozmawiać o Bogu, sąsiad pożyczyć szklankę cukru itp. Nigdy, ale to nigdy nie przychodzą gdy mam na sobie normalne ubranie, chociaż z drugiej strony, cytując mojego znajomego: "Czymże jest normalność...?!".
Gdy strój remontowy jest skompletowany można zająć się całą resztą czyli...
3. Ochroną podłóg
Podłogi zawsze najbardziej cierpią podczas remontu - sypie się na nie, rozlewa, kapie, szura się po nich wiadrami z farbą i workami z gipsem, kładzie wszelkie budowlane sprzęty i pomoce. Czyszczenie takiej podłogi po remoncie... cóż, życzę cierpliwości i powodzenia temu kto się tego podejmie, albo... radzę podłogę po prostu przykryć. Kiedy zaczynałam przygodę z remontami kładłam na podłogę folię malarską. Nie zdawało to egzaminu. Podczas malowania farba kapała na folię, potem się w to wlazło, potem się to rozmazało, wielokrotnie poślizgnęło się i wywróciło, do tego folia się darła, a podłoga w tych miejscach brudziła, w efekcie więcej z folii było szkody niż pożytku. Dlatego folię zamieniłam na kartony. Katony są grube i sztywne - lepiej chronią podłogę, nie drą się tak łatwo jak folia, a jeśli skapnie na nie farba to nie rozmaże się jak na folii ale wsiąknie w karton i zaschnie. Kartonami wykładam całą podłogę, po remoncie zwijam je i wyrzucam - nie muszę szorować podłogi ani martwić się, że gdzieś uległa zniszczeniu, bo coś się po niej przeszurało, coś ciężkiego lub ostrego z impetem na nią spadło, coś się rozlało itp.
Skoro jesteśmy przy podłogach to mój kolejny patent:
5.Oddzielenie strefy brudnej od czystej
Rzecz polega na tym, że przed wyjściem z pomieszczenia, w którym robiony jest remont i przejściem do pomieszczenia, w którym remontu nie ma - układam na podłodze wilgotną szmatę i wycieram w nią remontowe obuwie. Tym sposobem, gdy muszę szybko przejść z jednego pomieszczenia do drugiego, bo na przykład w drugim pokoju dzwoni telefon, albo listonosz z poleconym dzwoni do drzwi - nie roznoszę pyłu po całym domu. Poza tym "klapki remontowe" jak sama nazwa wskazuje służą do chodzenia w pomieszczeniach remontowanych, po reszcie domu chodzę w osobnych, czystych klapkach lub kapciach, w których z kolei nie wchodzę do remontowanych pomieszczeń.
6. Ochrona lamp przed farbą
Ile ja się naszorowałam lamp po remoncie... wiem tylko ja. Podczas malowania sufitu lampy nigdy nie chciały być gorsze i też się pomalowały. Próbowałam je oczywiście zabezpieczać, ale zawsze jakoś nieudolnie, bo pomimo moich zabezpieczeń lampy i tak były usmarowane farbą. Do czasu aż odkryłam najlepsze zabezpieczenie lampy czyli... worek na śmieci. Lampę owijam w worek, uszy worka związuję i nie ma bata - lampa się nie pobrudzi.
6. Zabezpieczenie przyrządów malarskich
Często korzystam z kuwety do malowania, wałek to już w ogóle konieczność, zawsze jednak po malowaniu (zwłaszcza emaliami) odczyszczenie kuwety i rączki wałka z farby kończyło się wielkim fiaskiem. Ręce miałam zniszczone, wokół śmierdziało rozpuszczalnikiem, a kuweta i raczka wałka nadal nosiły ślady farby. W efekcie, zła, zmęczona i zniechęcona wyrzucałam kuwetę i wałek do śmieci, po czym do kolejnego malowania kupowałam nowy zestaw. Maluję jednak dosyć dużo i często. Wyrzucanie więc raz użytej kuwety i wałka uznałam za średnio ekonomiczne rozwiązanie. Trzeba było coś wymyślić - i wymyśliłam: nową kuwetę i rączkę wałka owinęłam folią aluminiową. Tak przygotowane przyrządy mogłam brudzić farbą ile wlezie. Po skończonej pracy folię wystarczyło odwinąć i wyrzucić, kuweta i rączka pozostały czyste, i gotowe do kolejnego użycia.
7. Wiercenia nad szufelką
Przy wierceniu zawsze się pyli, kurzy i brudzi. Komu chce się później sprzątać ten pył? Mnie się nie chce, dlatego jeśli wiercę (no dobra, przyznaję - w moim domu to mąż wierci) to pod wiertło obowiązkowo jest podkładana szufelka - w ten sposób pył leci na szufelkę nie na podłogę. Mniej sprzątania - więcej czasu na kawę;) Wiem, że są też zwolennicy podkładania pod wiertło rury odkurzacza, ale osobiście tego nie polecam. Nie polecam, bo w naszym przypadku takie beztroskie "zbieranie" pyłu odkurzaczem skończyło się tym, że pewnego razu gdy chcieliśmy użyć odkurzacza do odkurzenia połogi, odkurzacz zamiast ściągnąć z powierzchni kurz, buchnął na nas (i na pokój) obłokiem pyłu, który tak ochoczo ściągaliśmy nim ze ścian przy okazji wiercenia. Od tej pory - tylko szufelka:)
8. Szare mydło
Najlepsze i niezastąpione przy wszelkich pracach remontowo-porządkowych. Dlatego, że jest takie fantastyczne poświęciłam mu osobny wpis
To moje najczęściej używane patenty. Jeśli macie swoje - chętnie się o nich dowiem:) A tymczasem lecę przebrać się w zestaw remontowy, bo praca czeka:)
ciekawe:) jednak mało tych patentów do prawdziwego remontu: polecam kartony i owiniecie kuwety folia:)nie próbowałem tego patentu zakładam reklamówkę na kuwetę:)poza tym do sprzatania zalecam zaopatrzyć sie w aceton:)
OdpowiedzUsuńMiło, że zechciałeś podzielić się swoimi sposobami. Reklamówki też czasami używam, pisząc tego posta zupełnie o tym zapomniałam, bo folii używam częściej,dzięki za przypomnienie:) - czytelnicy będą mieli więcej opcji do wyboru. Acetonu dotąd nie próbowałam, jeśli śmierdzi mniej niż rozpuszczalnik, którego zwykle używam, to zostanie moim nowym przyjacielem. Dziękuję za rady i komentarz. My remontujący musimy się trzymać razem i wspierać w tej ciężkiej robocie:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń