czwartek, 31 sierpnia 2017

Być albo nie być jak wszyscy czyli czy musi być młodo i modnie...?

- Nie, my nie chcemy – zaprotestowała najodważniejsza z grupy.
- Nie chcecie? - zdumiałam się, bo po raz pierwszy spotykałam się z taką reakcją.
- Nie! - usłyszałam zgodny chórek złożony z tej odważnej i kilku pozostałych.
- Nie chcecie wyglądać lepiej? - drążyłam temat, w nadziei, że może nie do końca zrozumiały o co mi chodzi. - Będziecie wyglądać lepiej! - powtórzyłam wolno i dobitnie. - To co, chcecie?
- Nie! – uparcie trwały przy swoim zdaniu.
Opadły mi ręce, nogi i biust.



Co za uparciuchy jedne! Przecież będą wyglądać lepiej? Jak można nie chcieć wyglądać lepiej? - prowadziłam sama ze sobą wewnętrzny dialog. - A może „lepiej” brzmi dla nich za bardzo abstrakcyjnie, nie potrafią sobie tego wyobrazić, może trzeba użyć innego określenia...
- Będziecie wyglądać młodziej – oznajmiłam zachęcającym tonem. - Przynajmniej o kilka lat…
Taki mały lifting, co wy na to?!
- Sama sobie zrób lifting – odezwała się zuchwale któraś z tyłu.
-  Ja? - zapytałam zdumiona, dotykając się w mostek, bo ja i lifting (?!), też coś. - Ja nie potrzebuję! - odparłam zdecydowanie.
- No nie wiem – rzuciła ta z tyłu, powątpiewająco.
- Ja nie potrzebuję – powtórzyłam, już nie tak pewnie, już bardziej z wahaniem.
- My też nie! - odparła ta odważna bez żadnego wahania.
- Ale będziecie wyglądać młodziej – powtórzyłam, niczym zdarta płyta.
- No, dobrze, młodziej, słyszałyśmy – uświadomiła mi taka, co się dotąd nie odzywała. - Tylko po co?
- Co po co? - nie zrozumiałam.
- Po co mamy wyglądać młodziej. Jaki jest w tym sens? Dlaczego?!
- Bo wszyscy chcą wyglądać młodziej! - wypaliłam.
- A co nas to obchodzi, czego chcą wszyscy? - zapytała lekceważącym tonem. - My nie jesteśmy wszyscy, my jesteśmy my – wygłosiła. - Dlaczego koniecznie mamy wyglądać młodziej? A co jest złego w naszym wieku? Dlaczego nie możemy wyglądać na swój wiek? Dlaczego mamy go ukrywać? Czy to jest jakiś powód do wstydu: że ma się tyle lat ile się ma?
- Nie, no oczywiście, że nie – zaprotestowałam.
- Oczywiście, że nie – podchwyciła ochoczo. - Tylko, że wszyscy udają, że mają mniej niż mają. I ty nam też na siłę każesz się odmładzać.
- Nie no, nie na siłę – zaprzeczyłam, choć wiedziałam, że ma rację. - Może źle mnie zrozumiałyście – próbowałam jakoś wybrnąć. - Wyglądajcie sobie na swój wiek – oznajmiłam polubownie – tylko mogłabym wam pomóc wyglądać bardziej… - zastanowiłam się przez chwilę – bardziej modnie – dokończyłam.
- A dlaczego mamy wyglądać modnie? - a te w kółko to samo, dlaczego i dlaczego.
- Bo… - zaczęłam i urwałam. „Dlaczego mają wyglądać modnie, dlaczego mają wyglądać modnie?” - pytałam siebie w duchu i nie znajdowałam żadnej sensownej odpowiedzi.
- Tylko nie mów, że dlatego, że wszyscy chcą wyglądać modnie – odezwała się ta pierwsza, odważna. - Bo my nie chcemy!
- Nie chcecie? – zdziwiłam się. (Rany, co za ciężki przypadek mi się tu trafił).
- Nie, nam się podoba tak jak jest.
- Ale to było modne kilka ładnych lat temu, teraz już się tak nie robi – tak, słyszałam jak żałośnie brzmią moje argumenty, ale innych niestety nie miałam.
- Modnie i modnie, i młodo i modnie, i modnie i młodo... - przedrzeźniała mnie pierwsza po prawej, ta najbliżej okna. - Nie WSZYSCY muszą być jak WSZYSCY – wiecznie młodzi i modni. Nie wszyscy muszą równać do szeregu i wyglądać jak z jednego katalogu. Są też tacy co chcą zwyczajnie być sobą, bo im ze sobą dobrze i chcą wyglądać nie modnie, ale po swojemu. I co...?
- I co? - zapytałam, bo nie wiedziałam co.
- I co nie wolno im? To gdzie ta wyznawana przez wszystkich tolerancja, ja się pytam? Wszyscy niby tacy tolerancyjni, ale tolerancyjni są wtedy gdy myślisz, mówisz i wyglądasz jak wszyscy, a spróbuj się wyłamać z tłumu to cię zaraz spotka społeczny ostracyzm. Zaraz cię będą zmieniać i nawracać na swoją wiarę. Bo nie przystajesz do ogółu i wyznawanych przez ogół trendów. 
- Nie, no tak źle chyba nie jest – zaprotestowałam nieśmiało.
- A ty -  spojrzała na mnie przenikliwie - uważasz, że jesteś tolerancyjna?
- Ja... - powtórzyłam, by zyskać chwilę do namysłu, bo w jej pytaniu wyczułam jakąś podchwytliwą nutę. -... wydaje mi się, że tak... - dokończyłam.
- To dlaczego tolerancyjnie nie pozwalasz nam wyglądać tak jak wyglądamy, tylko koniecznie chcesz nas zmienić i odmłodzić? - zapytała.

Tu mnie miała! Dlaczego? No właśnie, dlaczego...?

Zapadła cisza. Na szczęście tolerancyjnie nie zamierzały się nade mną znęcać, bo ta, która rozpoczęła całą dyskusję na jej zakończenie ugodowo rzuciła:
- Im zrób lifting, one ciągle mówią, że chcą przejść kompleksową odnowę – wskazała na pas kafelków na ścianie.
- A nam pozwól zostać jakimi jesteśmy i jakimi być chcemy – zakończyła.
I cóż było robić przemalowałam kafelki, na kafelkach powiesiłam obrazek, a szafki… Szafki chciały pozostać sobą więc nie udało ich się odmłodzić, okleić ani przemalować, ani nic z tych rzeczy… Jedyne na co się zgodziły to przemalowanie srebrnych uchwytów na czarno. Z pewnym wahaniem co prawda, ale  uległy sile perswazji kafelków, że z czarne uchwyty to żadna inwazyjna zmiana, ot jak nowa broszka do ulubionej starej, niemodnej sukienki;)






4 komentarze:

  1. wow. Czasami naprawdę niewiele potrzeba aby odświeżyć wnętrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?:)Czasami zamiast wielkiego remontu, wielkiego bałaganu i wielkich kosztów wystarczy wiaderko farby i parę dodatków:) Dziękuję za wizytę i komentarz Weroniko, odwiedzaj mnie częściej. Zapraszam:)

      Usuń
  2. Wieszaczki, mała zmiana koloru a zupełnie jak nowe pomieszczenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Izo, no właśnie, czasami trzeba tak niewiele...a wieszaczki i tabliczka z miejscem do wpisania menu - też ręcznie robione,było o nich w tym oto poście: http://www.robiewnetrza.pl/2017/08/wszystko-dobre-co-sie-dobrze-konczy.html
      Dziękuję za odwiedziny i komentarz, i zapraszam ponownie - będzie mi miło Cię gościć:)

      Usuń