sobota, 16 września 2017

Kolorowo i z humorem czyli barowe klimaty

Podejście do urlopu mam racze staroświeckie – urlop to urlop! Nie ma laptopa, nie ma telefonu z dostępem do internetu (to znaczy telefon jest, ale w trybie samolotowym), nie ma siedzenia w hotelowym lobby albo na plaży i sprawdzania co tam w sieci albo czy jakiś „pilny” mejl przyszedł, na który trzeba odpowiedzieć, albo czy ktoś się nagrał na pocztę głosową i trzeba oddzwonić. Nie! Nic z tych rzeczy! Na urlopie nie ma nic pilniejszego niż urlop. W końcu nie po to mam wakacje, żeby zamiast odpocząć od codzienności w tej codzienności tkwić. Na urlopie jestem offline - takie mam podejście, taki mam styl, taka już jestem i już!:).


Podczas urlopu jednak tak do końca nie próżnuję. Obserwuję bowiem to, co wokół mnie i szukam inspiracji, także tych wnętrzarskich. Tym razem obserwowałam bary. Nie, nie dlatego, że sączyłam w nich kolorowe drinki, ale za sprawą Marty. Marta napisała do mnie tuż przed samym urlopem z pytaniem czy podjęłabym się metamorfozy baru. Chodziło o to, co zwykle czyli by metamorfoza nie zrujnowała portfela, inaczej mówiąc: ciekawy efekt możliwie niskim kosztem. W tym czasie zlecenia nie mogłam przyjąć, ale Marta i jej bar chodzili mi po głowie. A raczej chodziło mi po głowie to, co można zrobić z barem, by nadać mu interesujący wygląd, a nie wydać na to za wiele. Chodziłam więc po nadmorskim kurorcie i obserwowałam jak wyglądają tamtejsze bary i co sprawia, że jedne przyciągają wzrok i klientów, a inne niekoniecznie.
Wnioski z owych obserwacji są następujące:

Postaw na kolor!

Jeśli chcesz coś zmienić, a nie wiesz co – zmień kolor! - oto co poradziłabym osobie, która myśli o budżetowej metamorfozie baru.

Kolor to coś co jako pierwsze wpada klientowi w oko – lub jak kto woli to pierwsze na czym ktoś zawiesza oko, patrząc na wasz bar. A jeśli zdobędziecie uwagę klienta, jeśli wasze wnętrze go zainteresuje to z dużym prawdopodobieństwem ten ktoś zechce wejść do środka.
Jestem wielką entuzjastką kolorowych wnętrz barowych i trochę boleję, że u nas większość barów, pubów i kawiarni jest pod względem kolorów dość zachowawcza. Bary najczęściej wyglądają u nas dwojako.
Pierwszy typ barów/pubów to ciemne i posępne wnętrza z drewnianymi stołami, ławami i kontuarem albo ciemnymi, skórzanymi boksami.
Drugi typ barów to wnętrza imitujące „mieszkaniowy styl” - grzeczne, ładne i poprawnie niczym z katalogu. Na jednej ścianie cegła, na drugiej tablicówka, zabejcowane na rustykalny dąb stoły i krzesła plus dodatki ze szwedzkiej sieciówki.
W efekcie trudno odróżnić jeden lokal od drugiego, trudno wyróżnić jakiś szczególny, zapamiętać go, bo wszystkie wnętrza są takie same. A człowiek chciałby jednak czegoś innego, prawda? Chciałby czegoś innego, bo bar ma być miejscem oderwania od rutyny, nudy i codzienności, a nie przestrzenią, która rutyną, nudą i codziennością od progu nas atakuje.
- To co zrobić, żeby nie było nudno? - zapytacie.
- Poszalejcie z kolorami:) - odpowiadam. - Przemalujcie ściany (tylko jedną ścianę, lub tylko pół ściany), meble i dodatki (teraz są takie farby, że już wszystko można przemalować) i zobaczcie co się będzie działo. A będzie się działo! Gwarantuję.         

Kolor to pierwsze co wpada potencjalnemu klientowi w oko, a gdy macie już oko klienta zawieszone na waszym barze to znaczy, że macie jego uwagę, a jak macie uwagę to z dużym prawdopodobieństwem będziecie mieli nowego gościa. Tak, właśnie tak to działa:)

Spójrzcie na to zdjęcie


i wyobraźcie sobie jak wyglądałby ten bar, gdyby krzesła, stoły i stołki oraz stelaż pod zadaszenie zamiast kolorowe były dajmy na to brązowe - wszystkie jednakowe i brązowe? Nuda! No przecież, że nuda! Brązowe stołki w połączeniu z barem, na (pod) którym goście mogą się podpisać (Tony Halik tu byłem!;)) sprawiłyby, że bar wyglądałby nudno, tanio i - tak nie bójmy się tego słowa – trochę obskurnie. Kolorowe stołki i czerwone zadaszenie nadają mu bigla, to takie mrugnięcie do klientów, że „tu (nie) jest jakby luksusowo”, jest za to kolorowo i na luzie, no i można bezkarnie pisać po ścianach;) to znaczy ekhm, wyznaczonych fragmentach ścian – tych pod barem;).

Oto kolejne kolorowe wnętrze.


Sami przyznacie – wnętrze przyciągające wzrok. Przyciągające wzrok głównie dzięki dodatkom - pozornie do siebie nie pasującym, a jednak połączonym w taki sposób, że tworzą przyjemną dla oka całość. „Gdy nic do siebie nie pasuje to się nazywa eklektyzm” usłyszałam gdzieś, kiedyś i uśmiechnęłam się, bo to trafna definicja. Eklektyczne wnętrze jest jednak tylko pozornie proste do urządzenia. W rzeczywistości eklektyzm jest sztuką trudną i wymagającą sporego wyczucia i umiejętności, bo łatwo tu pójść o jeden krok za daleko, a nawet całkiem popłynąć;). Wnętrza eklektyczne, nawet tym, którzy nie czują się na siłach, by samodzielnie takie urządzić, mogą dostarczyć wielu inspiracji. Nie inaczej jest w tym przypadku. Tu na jednej ścianie mamy instrumenty, na drugiej statki, na trzeciej tabliczki z plakatami filmowymi. Wystarczy przenieść jeden z tych pomysłów do swojego baru i na przykład stworzyć ścianę muzyczną (stare instrumenty można bez trudu zdobyć na targach staroci czy serwisach typu olx) i już mamy w barze coś co wpada w oko, co nas wyróżnia na tle konkurencji. To samo ma się z plakatami filmowymi. Miniaturowe statki i okręty na ścianie to też świetny pomysł. Jeśli dołożyć do tego stoły z beczek pomalowanych w biało-niebieskie pasy to mamy świetny bar w morskich klimatach.


Taki morski bar wcale nie musi być zarezerwowany tylko dla nadmorskich miejscowości, bo niby dlaczego? W innych rejonach Polski byłby chyba nawet większą atrakcją niż nad morzem, bo byłby czymś niecodziennym i nieoczywistym.
Reasumując: wystarczy jedna kolorowa, ciekawie zagospodarowana ściana, z jednym mocnym akcentem i już mamy coś, co odróżnia nasz bar od innych, co nadaje mu indywidualizmu i stylu, co sprawia, że zapada w pamięć tym, którzy was odwiedzili, a skoro o nas pamiętają, to jest szansa, że wrócą…:)

Albo postaw na dwa kolory

Wielokolorowe wnętrze jest fajne, ale jest też problematyczne bowiem łączenie wielu kolorów we wnętrzu to sztuka. Sztuka przez duże S. Kolorowe wnętrza wymagają przemyślenia, wyczucia i aranżacyjnego drygu. Chodzi o to, by pomimo wielości użytych kolorów stworzyć wrażenie estetycznego ładu i harmonii nie zaś kakofonicznego misz- maszu. Nie każdy umie łączyć we wnętrzu rożne kolory i czuje się na siłach, by to zrobić. Nie znaczy to jednak, że trzeba rezygnować z kolorowego baru:) bo zamiast wielu kolorów można połączyć dwa, za to wyraziste i kontrastowe. Dwa mocne kolory to bezpieczne wyjście, które gwarantuje fajny efekt i wizualną spójność. Zresztą zobaczcie sami. Dwa barowe, dwukolorowe wnętrza: jedno słodkie, cukierkowe: różowo-żółe, drugie bardziej stonowane: biało-czarne. Zwróćcie uwagę, że oba wnętrza w dużym stopniu robią poduchy na siedziskach. To dobra wiadomość, bo oznacza, że czasami wystarczy tylko dobrać dodatki w dwóch różnych kolorach, by odmienić wnętrze.

  




A najlepiej postaw na humor!

Poczucie humoru w życiu przydaje się zawsze, w barze – równie często. Bar, który żyje, w którym tłoczą się tłumy i wszyscy świetnie się w nim czują, to bar stworzony z poczuciem humoru i przez ludzi z poczuciem humoru. Dlatego wystrój baru nie musi, a nawet nie powinien być za bardzo serio i za bardzo poważny. Powagi mamy wystarczającą ilość w życiu, nieprawdaż? A gdy idziemy do baru, to idziemy się pośmiać i pobawić, oderwać od codzienności – zmartwień i zobowiązań, „wrogów, rachunków, telefonów”… Dlatego najfajniejsze (czytaj: najbardziej uczęszczane) bary to te urządzone z biglem, żartem, humorem, szczyptą ironii, przymrużeniem oka, bez kompleksów i obaw, że może to przesada albo goście nie zrozumieją. Goście zrozumieją i zapamiętają, i wrócą, bo rozbawi ich ustawiony na honorowym miejscu baru wysłużony trabant, do którego będą mogli wsiąść


albo trony, na których można zasiąść i trochę sobie porządzić


albo zachwyci ich możliwość przeniesienia się choć na chwilę do gorącego Meksyku (a meksykański bar łatwo jest zaaranżować nawet w zimnej Polsce - wystarczy wóz drabiniasty pomalowany z południowoamerykańską fantazją, kilka kolorowych sombrero zawieszonych pod sufitem w towarzystwie kolorowych światełek i kolorowo pomalowana beczka w roli stolika - i już jest gorąco i wesoło)


a już na pewno uśmiechną się na widok przemądrzałego kaczora, który wita ich od progu


albo marynarza, co to wiele mógłby opowiedzieć o zamorskich podróżach 


albo nawet samego Freda Flinstona. Yabadabadoo... 


Bo dobry bar to taki, w którym ludzie chcą się śmiać.

I takich kolorowych, roześmianych wnętrz barowych wam życzę (i sobie też;)) zwłaszcza, że za oknem już szara i smutna jesień...



2 komentarze:

  1. Dziękuję:) Ach te wakacyjne knajpki i klimaty, fajnie do nich wrócić, zwłaszcza gdy za oknem właśnie spadł pierwszy śnieg...

    OdpowiedzUsuń