Tuż przed Wielkanocą zabrałam się za porządki. Nie jakieś
wielkie, bo w mieszkaniu wciąż jeszcze trwał remont i panował
remontowy bałagan, ale jednak przed świętami postanowiłam
wysprzątać wszystkie kąty. W ramach owych porządków wpadłam na
pomysł, że przesunę stojący w dużym pokoju zabytkowy kufer, żeby
zmyć pod nim podłogę. Przesuwam kufer i co widzę na podłodze…
Żółtą plamę. Nie, to nie jest ten rodzaj żółtych plam, jakie
wychodziły gdy malowałam podłogę na biało. To jest ten rodzaj
plamy, jaki pojawia się na białej ścianie, gdy zdejmiemy z niej
obrazek, który wisiał na ścianie dość długo. To rodzaj plamy jaki pojawia się w miejscach, do których nie ma dostępu promieni
słonecznych. Skoro coś takiego pojawia się na białej (i nie
tylko) ścianie, to w sumie należało się spodziewać się również
tego na podłodze. Ale ja się nie spodziewałam, nie przyszło mi to
nawet do głowy, nikt zresztą, z osób malujących podłogi o tym
nie napisał. Nie wiem może nikt nie przestawia mebli tak często
jak ja? Odsunęliśmy całkowicie kufer – cała podłoga pod
kufrem żółta, odsunęliśmy kawałek narożnika, by sprawdzić czy
tam też to się dzieje – pod narożnikiem podłoga też żółta,
poszliśmy do sypialni i przesunęliśmy łóżko, pod łóżkiem
podłoga żółta. Także tak… Tam gdzie dociera słońce podłoga
jest biała, tam gdzie słońce nie dociera podłoga jest żółta. I
co pan zrobisz? Nic pan nie zrobisz…
Po przejściach z malowaniem podłóg w pokojach na biało, do malowania podłogi w przedpokoju niespecjalnie się paliliśmy. Raz, że byłoby to trudne ze względów logistycznych - musimy wchodzić i wychodzić z mieszkania, korzystać z kuchni i łazienki, a farba musi mieć czas wyschnąć, no więc kiedy malować, no kiedy? Dwa, że remont powoli dobiegał końca i po drodze zaliczyliśmy tyle kryzysowych momentów i tyle niespodzianek, że nie mieliśmy ochoty na kolejne. Byliśmy zmęczeni. Potrzebowaliśmy odpoczynku i spokoju, a nie kolejnych stresów. Mieliśmy nawet pomysł, by w przedpokoju położyć wykładzinę pcv, taką z nadrukiem trawy (bo chwilę wcześniej wykorzystałam taką wykładzinę przy okazji projektu home stagingowego w mieszkaniu na sprzedaż – możecie to zobaczyć TU ). Stwierdziliśmy jednak, że tak jak nie zdecydowaliśmy się w pokojach zakrywać parkietu panelami, tak i tu zakryć naturalne drewno jednak byłoby nam żal.
Był koniec sierpnia, podłogę w sypialni malowaliśmy w styczniu,
podłogę w dużym pokoju w marcu, minęło trochę miesięcy, przez
ten czas nabraliśmy wiedzy i doświadczenia.
- To co malujemy? - zapytał, któregoś dnia mój mąż.
- No dobra, malujemy! - zgodziłam się, choć nie bez obaw.
Tym razem jednak działaliśmy zupełnie inaczej niż poprzednio. Po
pierwsze nie szlifowaliśmy podłogi. W tym czasie bowiem wiedziałam
już dlaczego w pokojach wychodziły nam plamy. Surowe drewno na
potęgę piło farbę, bo właśnie było surowe, gdybyśmy w
pokojach nie szlifowali parkietu do gołych klepek tyko zmatowili
problemu by nie było, no ale chcieliśmy zrobić porządnie;) Teraz
jednak wiedzieliśmy już, że podłogi nie należy szlifować do
gołego drewna, a jedynie dobrze zmatowić. Tak też zrobiliśmy.
Ręcznie, zwykłym papierem ściernym, przetarliśmy całą podłogę.
Potem wyszorowaliśmy podłogę wodą z szarym mydłem. Zmienialiśmy
wodę tak długo aż po myciu podłogi była całkiem czysta. Wtedy
zmyliśmy podłogę wodą z płynem do szyb, żeby odtłuścić
powierzchnię. Wiem, że wiele osób do odtłuszczania wykorzystuje
benzynę ekstrakcyjną, ale ja jestem bardzo wrażliwa na tego typu
zapachy i robi mi się od nich słabo, nie wyobrażałam sobie więc
przecierać benzyną aż tak dużej powierzchni, a potem wietrzyć po
niej mieszkania. Po odtłuszczeniu, zabraliśmy się do malowania.
Przyznam szczerze, że tak bałam się tych wychodzących żółtych
plam, że zanim pomalowałam całość farbą V33, najpierw
postanowiłam dać tak zwany podkład i całą podłogę
przemalowałam resztką białej farby Holzdur, która została nam po
malowaniu pokoju. Myślę, że nie było to potrzebne, ale wolałam
dmuchać na zimne. Kiedy farba wyschła (nie, tym razem nie było
żadnych plam), położyłam pierwszą warstwę farby V33. Pierwsza
warstwa schła jakieś sześć godzin i przez ten czas siedziałam
uziemiona w pokoju. Kiedy, po tych sześciu godzinach zaschła,
delikatnie (na boso i na paluszkach) chodziłam po przedpokoju (bo
układ mieszkania mam taki, że nie chodzić po nim nie mogłam).
Następnego dnia rano położyłam drugą warstwę. Do wieczora farba
sobie wyschła, a my po niej tup, tup, tup na paluszkach
przemaszerowaliśmy z dwoma dwudziestokilogramowymi walizkami, po
czym zamknęliśmy drzwi do mieszkania na klucz i polecieliśmy na
wakacje. Wróciliśmy po dwóch tygodniach. Farba była twarda,
żółtych plam nie było i w mieszkaniu nie śmierdziało farbą,
czego się trochę obawialiśmy, bo wyjeżdżając zamknęliśmy
wszystkie okna. Mamy białe podłogi. Oficjalnie remont został
zakończony.
Podsumowanie
Nikt ani nic nie jest na tym świecie wolny od wad. Biała podłoga
wady ma także, a jakże;). Wady białej podłogi z perspektywy kilku
miesięcy jej użytkowania wyglądają tak:
- biała podłoga z czasem żółknie - u nas widać to bardzo
dokładnie, bo każde pomieszczenie malowaliśmy w innym czasie i
teraz „biała podłoga” wszędzie ma inny „odcień bieli”,
dlatego jeśli jest taka możliwość (u nas niestety nie było)
najlepiej podłogę malować w całym domu w jednym czasie, w ciągu
kilku dni, a nie jak u nas miesięcy. Myślę jednak, że z czasem
kolor podłogi w całym naszym mieszkaniu się ujednolici, obserwuję
bowiem, że odcień podłogi w dużym pokoju zbliżył się już do
odcienia w sypialni, a i w przedpokoju, który malowany był
najpóźniej biel stopniowo ciemnieje.
- pod meblami, tam gdzie nie dociera słońce, pojawiają się żółte ślady wielkości tych mebli (szafy, kanapy itp., ale też dywanu) co może być problematyczne w przypadku przemeblowania, dobra wiadomość jest taka, że po jakimś czasie owe ślady znikają (wypróbowałam to na przykładzie dywanika, który leżał w pokoju, w momencie usunięcia dywanika na podłodze został po nim żółty ślad, z czasem jednak, pod wpływem słońca, ślad całkowicie zniknął).
- na białej podłodze bardziej widać zarysowania – prawda jest taka, że jeśli ma się parkiet pociągnięty lakierem to nawet jak ten parkiet się trochę przetrze, zarysowania nie są tak bardzo widoczne, w przypadku białej podłogi zarysowania widoczne są
Więcej wad nie pamiętam...
Jeśli chodzi o produkty V33, bo to z nich korzystałam przy
malowaniu podłogi to:
- lakier do parkietu V33 twardość szkła, z czasem nie zdał
egzaminu, po tych kilku miesiącach normalnego użytkowania podłogi,
zwyczajnie się poprzecierał, widoczne jest to zwłaszcza pod
fotelem, przy komputerze mojego męża, mąż nie ma typowego
biurowego fotela na kółkach, którym by jeździł po podłodze,
tylko normalny fotel dla ochrony podłogi podbity dodatkowo filcem;
lakier starł się też w miejscu, gdzie dość często chodzimy
czyli na podłodze przed szafą,
- farba do podłóg V33 w mojej opinii sprawuje się bardzo dobrze, nie przeciera się, nie zarysowuje, naprawdę szybko się utwardziła, nie śmierdziała jakoś strasznie przy malowaniu, dobrze kryła, a schła nawet szybciej niż to było podane na opakowaniu, ja jestem z tego produktu zadowolona, ale to jedyna farba do podłóg jaką stosowałam, więc nie mam porównania z innymi tego typu produktami.
- farba do podłóg V33 w mojej opinii sprawuje się bardzo dobrze, nie przeciera się, nie zarysowuje, naprawdę szybko się utwardziła, nie śmierdziała jakoś strasznie przy malowaniu, dobrze kryła, a schła nawet szybciej niż to było podane na opakowaniu, ja jestem z tego produktu zadowolona, ale to jedyna farba do podłóg jaką stosowałam, więc nie mam porównania z innymi tego typu produktami.
I jeszcze ważna uwaga – wszystkie meble w mieszkaniu (z szafami
włącznie) mamy podbite filcem więc w przypadku zmiany ustawienia
mebli nie szuramy ostrymi krawędziami po podłodze.
Zakończenie
Malowanie podłogi dostarczyło nam masy przeżyć, doświadczeń i
emocji... Nie było różowo i częściej dramatycznie niźli
komediowo, ale komedia i dramat to przecież dwie strony tego samego
medalu:)
Choć nie było różowo, za tę życiową lekcję jestem losowi
wdzięczna - wiele się nauczyłam. Z widzą jaką mam dziś nie
popełniłabym tych samych błędów. Gdybym jednak miała przenieść
się w czasie i raz jeszcze zadecydować: malować na biało podłogę
tak czy nie?
Odparłabym TAK!
I odparłabym bez wahania.
Pomimo wad (o których napisałam powyżej), pomimo „braku
paznokci”, pomimo chwil grozy, pomimo łez bezsilności, pomimo
błędów, które popełniliśmy raz jeszcze pomalowałabym podłogę
na biało. Tyle, że tym razem wybrałabym sposób, w jaki
pomalowaliśmy podłogę w przedpokoju.
Sprzątanie… bo ono pada najczęściej jako koronny argument
odwodzący kogoś od białej podłogi, dla mnie żadnym problemem nie
jest. Jeśli chodzi o utrzymanie czystości to mam porównanie z
panelami, parkietem w naturalnym kolorze, płytkami i wykładziną
pcv i z mojej perspektywy biała podłoga wydaje się najlepsza i
najłatwiejsza do sprzątania. Sprzątam ją tak często jak to
robiłam z innymi podłogami: panelami, płytkami, parkietem czy
wykładziną pcv. Nie widzę, by biała podłoga wymagała
częstszego zamiatania i zmywania niż inne podłogi, które miałam.
Brudzi się tak samo i tak samo trzeba ją sprzątać. Nie robię
tego ani częściej ani rzadziej. Ma natomiast zaletę, której
wcześniejsze podłogi nie miały, a mianowicie – na białej
podłodze nie widać kurzu, co dla mnie jest istotne, bo mieszkam w
centrum miasta przy dość ruchliwej ulicy. Wiadomo każdy podejście
do porządków ma inne i zawsze jest to kwestia indywidualna. Dla
mnie problemu ze sprzątaniem białej podłogi nie ma, a nawet w moim
odczuciu biała podłoga sprawia wrażenie, że pomieszczenie wydaje
się czystsze niż w istocie jest.
Z pełną świadomością mogę powiedzieć, że bardzo lubię moją białą podłogę, cieszę się, że ją mam i na
ten czas i ten etap w życiu nie wyobrażam sobie podłogi w innym
kolorze.
Nie wyobrażam sobie innej bo...
Biała podłoga to wnętrze jasne i pełne światła. W szary, ponury dzień wchodzisz do mieszkania i ta jasność ogarnia cię już od progu. Światło, którego tak mało mamy w ciągu roku, gdyż przez większość miesięcy jest u nas stalowo i szaro, dzięki białej podłodze wciąż jest obecne we wnętrzu. Biała podłoga idealnie wszak światło odbija. W najbardziej pochmurne, szare i deszczowe dni moje mieszkanie jest jasne i świetliste – i od tej jasności, tego wszechogarniającego światła zaraz się człowiekowi jaśniej robi na duszy, weselej i lżej. Jasność i światło we wnętrzu doceniam szczególnie, bo przez kilka ładnych lat mieszkałam w mieszkaniu, które było dość ciemne. Jasno było tam tylko przy oknach, w dalszej części pomieszczenia już nie. Wiem więc jak to jest i jak człowiek czuje się gdy codziennie ma w domu szaro, buro i ponuro. Gdybym wtedy wiedziała ile światła w pomieszczeniu dodaje biała podłoga – pięć minut bym się nie zastanawiała, tylko przemalowałabym panele, które tam miałam, na biało.
Biała podłoga to także przestrzeń. Mam białe ściany i białe
podłogi, i dzięki tej bieli pomieszczenia sprawiają wrażenie
większych niż są. Dla mnie to ogromna zaleta, bo poczucie
przestrzeni w mieszkaniu, przekłada się na poczucie życiowej
przestrzeni. Może się nam wydawać, że kolor ściany czy podłogi
nie ma większego znaczenia, ale w rzeczywistości to na co
codziennie patrzymy wpływa na to jacy jesteśmy, jak postrzegamy
naszą rzeczywistość i w efekcie jaka ona jest.
UWAGA! Marta vel Nefertari z fantastycznego bloga Hoo hoo things wykonała kawał riszerczerskiej roboty i w jednym poście zebrała linki do postów innych blogerek o malowaniu podłogi na biało. Jako że wiedzy nigdy za dużo, zwłaszcza przed takim przedsięwzięciem jakim jest malowanie podłogi - zapraszam Was serdecznie na jej bloga i do lektury posta:)
Gratuluję wytrwałości. Podłoga jest piękna. Wiesz, że już panele malują na biało? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Fakt, podłoga i remont w ogóle, przećwiczyły mnie w wytrwałości i pokorze... O panelach też słyszałam. Chyba Koza Domowa, która tu kiedyś wpadła malowała panele, o ile się nie mylę?
OdpowiedzUsuńUważam że wyszło bardzo fajnie! Wydaje mi się, że nawet jakbyś wszędzie malowała w tym samym czasie to i tak różne odcienie bieli byś widziała ze względu na różne światło dzienne i oświetlenie w każdym pokoju, Chyba ;-)
OdpowiedzUsuńniemniej chylę czoła za podjecie się malowania podłogi, bo pamiętam z dzieciństwa malowanie podłóg u babci w kamienicy. Maskara to jakaś była, okrutna! I jeszcze na wstrząsający kolor - orzecha (czyli k..y ;-D)
Dorota! Witaj ponownie, jak miło, że znów mnie odwiedziłaś:))) Co do podłogi to powoli kolor wyrównuje się na całej powierzchni, "biel" w poszczególnych pomieszczeniach nie różni się już tak jak wcześniej, ale też, co trzeba zaznaczyć, nie jest to śnieżna biel jak zaraz po malowaniu, raczej kremowa i tak chyba już zostanie, w każdym razie mam nadzieję, że nie będzie dalej ciemnieć. A samo malowanie... po tych miesiącach się z niego śmiejemy, ale w trakcie do śmiechu nam nie było, raczej do płaczu:(, choć trzymało mnie przy nadziei moje życiowe motto (jedno z wielu), które brzmi: "co się źle zaczyna, to się dobrze kończy". I tak to zwykle jest:)
OdpowiedzUsuń