piątek, 11 maja 2018

Potrzeba matką wynalazku czyli pojemnik na papier toaletowy DIY z... nie zgadniecie czego;)


Ja wiem, że od kilku lat w łazienkach panuje trend, by wszystko ukrywać i zabudowywać.
Ja wiem, że pralkę koniecznie trzeba zabudować, wannę zabudować, wszystko poukrywać w szafkach, a szafki ukryć tak, by nie odróżniały się od kafelków. Są jednak w łazience rzeczy, które dobrze gdy są na wierzchu...Taki na przykład papier toaletowy. Zawsze to lepiej wiedzieć gdzie jest i ile go jest. Zgadzacie się ze mną w tej kwestii? Jeśli tak – czytajcie dalej…

Dawno, dawno temu, w zamierzchłych czasach przed Pinterestem i Instagramem, gdy jeszcze mieszkałam w starym mieszkaniu, zrobiłam remont łazienki. No dobra, nie był to remont w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, raczej metamorfoza. Opatrzył mi się wygląd łazienki więc przemalowałam ściany, na dwie z nich kładąc tapetę imitującą stary, ceglany mur, do tego dorzuciłam lampy imitujące uliczne latarnie, stylowe lustro, trochę roślin i wiklinowych dodatków. Jako że stylistyka typowo łazienkowa zawsze była mi obca, wymyśliłam sobie, że łazienka przypominać będzie  romantyczną, włoską uliczkę. Jednym z dodatków był powieszony niedaleko wc kosz wiklinowy,  normalnie służący jako kwietnik, a u mnie pełniący rolę pojemnika na papier toaletowy. I to ten kwietnik właśnie wywoływał entuzjastyczne reakcje moich gości. Ktokolwiek bowiem wchodził do nowo zrobionej łazienki, radośnie wykrzykiwał:

- Ale fajny pomysł z tym koszykiem!!!

Szczerze mówiąc byłam tym mocno zdziwiona, bo wydawało mi się, że w mojej odświeżonej łazience jest masa fajniejszych rzeczy niż ów kosz z papierem. Dlaczego więc to on budzi tyle emocji, a nie cała reszta? – zastanawiałam się.
Któregoś dnia przyjechała do mnie w odwiedziny kuzynka (Dora, pozdrawiam;)) i ona, podobnie jak inni goście, gdy tylko weszła do łazienki, z miejsca wykrzyknęła:

- Ale fajny pomysł z tym koszykiem.

Nie wytrzymałam.

- Ty, o co chodzi? - zapytałam. - Dlaczego wszyscy, którzy tu wchodzą zachwycają się koszykiem? Co w nim jest takiego? Koszyk jak koszyk… – obojętnie wzruszyłam ramionami.
- No jak to dlaczego? - kuzynka była szczerze zdziwiona moim pytaniem. - Bo papier to podstawa. A już szczególnie jak przychodzisz w gości. Bo jak się nagle skończy, a Ty akurat siedzisz u kogoś na kibelku, to co masz zrobić? Wołać, że się papier skończył, a pilnie potrzebujesz? To jednak trochę krępujące – powiedziała, a ja potakująco skinęłam głową. - A jak wchodzisz do czyjejś łazienki -  kontynuowała – i od razu widzisz zapas papieru to odpada ci stres, że może go zabraknąć w strategicznym momencie.

Od tej pory, ilekroć robiłam remont lub metamorfozę swojej łazienki, zawsze pamiętałam o jednym: by pod ręką i na widoku był zapas papieru toaletowego;) Zawsze starałam się przy tym, by papier był wyeksponowany, a jednocześnie wtapiał się w tło. Wkładałam go więc w najróżniejsze ozdobne pojemniki, których przeznaczenie nigdy nie miało nic wspólnego z przechowywaniem w nich papieru toaletowego. Takie moje małe dziwactwo;)  

Nie inaczej było przy okazji remontu łazienki w naszym nowo zakupionym mieszkaniu. Tu problemem okazał się jednak dobór odpowiedniego pojemnika, a raczej jego ciężaru i  wymiarów.
Po pierwsze: pojemnik musiał być lekki gdyż miał zawisnąć na cieniutkiej, wykonanej z karton-gipsu ściance-kominie.
Po drugie: jego długość musiała mieścić się w granicach plus minus 33 centymetrów (taka jest długość ścianki).
Po trzecie: pojemnik musiał być na tyle wąski, by nie uderzać w plecy osoby siedzącej na tronie;)

Wszelkiego rodzaju koszyków i pojemniczków do przechowywania jest w sklepach zatrzęsienie, ale spróbujcie znaleźć taki o interesujących Was wymiarach… No właśnie…

Nie będę Wam w tym miejscu opisywać rozmiarów mojej frustracji, rosnącej proporcjonalnie do  ilości odwiedzonych sklepów, w których nic odpowiedniego nie udało mi się kupić.
Powiem tylko, że gdy poziom owej frustracji osiągnął już maksimum – rozwiązanie spadło mi z nieba. A konkretnie to z półki w spiżarni...

Idealnym pojemnikiem na papier toaletowy okazała się bowiem… uwaga, uwaga, wstrzymajcie oddech… nowo zakupiona czarna keksówka. Ta oto niepozorna blaszka na ciasto miała zarówno odpowiedni ciężar jak i wymiary. Wystarczyło tylko wywiercić w niej dwa otwory na śruby, którymi to umocowałam blaszkę do ściany i gotowe.












  I teraz sami powiedzcie: czyż potrzeba nie jest matką wynalazku?;)         



4 komentarze:

  1. Uwielbiam takie pomysły i zmiany w zastosowaniu przedmiotu. Jest fajnie i oryginalnie, brawo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Ja też lubię wykorzystywać rzeczy niezgodnie z przeznaczeniem i często mi się to zdarza, bo przecież jeśli nie można kupić tego co by się chciało, zawsze można to zrobić:) Ale komu ja to mówię - sama jesteś mistrzynią wszelkich przeróbek:)

      Usuń
  2. Oooo, jesteś wprost niemożliwa z tymi swoimi pomysłami ;-). Świetny pomysł. Również uważam, ze papier powinien królować w ubikacji ;-D przynajmniej jak mają nadejść goście. Tak, to jest pierwsza rzecz jaką oceniam w cudzej toalecie - czy niezbędnika jest dość, bo to po prostu oznacza czy gospodarze się przygotowali na podjęcie gości i czy mają do nich szacunek. No sorry, ale taka jest prawda.
    Ja dla papierzaków urządziłam gniazdko w dużej, srebrnej, płytkiej misie. A co, niech mają wygodnie ;-D Tak więc, leżą i się puszą w łazience XD XD XD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Od Ciebie zawsze można liczyć na dobre słowo:) Srebrna misa powiadasz... Nie no chciałabym to zobaczyć, zdecydowanie! Musi wyglądać rewelacyjnie!!! I zgadzam się - papierowi też się coś od życia należy, w końcu wykonuje kawał brudnej roboty;) Pozdrawiam Cię ciepło:)

      Usuń