środa, 7 lutego 2018

Jak współpracować z gwiazdami czyli stolik ze skrzynki po owocach


- Bo ja wiem, nie… nie podoba mi się – wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia.
- Ale co ci się nie podoba? - zapytałam, przyznam trochę zawiedziona.
- Wszystko! - rzuciła prosto z mostu, nie zważając na moje uczucia.
Musiałam mieć minę naprawdę nietęgą, bo litościwie doprecyzowała.
- To znaczy, ogólny koncept może być, ale...

- ta biel… - dokończyła.


- A co ci biel przeszkadza?! - zdziwiłam się. - Wiedziałaś przecież, że będzie na biało. I podobało ci się to – przypomniałam jej, no bo sorry, wcześniej wszystko ustaliłyśmy, nie działałam bez porozumienia.
- Podobało, ale już się odwidziało – oznajmiła lekko, bez cienia jakiejkolwiek skruchy w głosie. - Kobieta zmienną jest, nie słyszałaś? - zapytała tonem kokietki. - A ta biel, jednak zupełnie do mnie nie pasuje. Nietwarzowo mi – wyznała, łypiąc w lustro.
- Wprost przeciwnie. Bardzo dobrze pasuje – wycedziłam, próbując powstrzymać złość.
No bo kurcze, narobiłam się jak dziki osioł, a ta mi tu wybrzydza. I to wybrzydza teraz, gdy robota skończona. I co ja niby teraz mam zrobić?
- Jak mówię, że nie pasuje to nie pasuje! – oświadczyła kategorycznie. - Nie czuję się w bieli i nie będę w niej chodzić. Nie będę firmować takich projektów swoja twarzą. I chyba nie zamierzasz mnie do tego zmuszać?! - zapytała głosem, w którym czaiło się ostrzeżenie.

Wiedziałam co to oznacza, jeśli uprę się na biel, a mogłabym się uprzeć, bo to jednak ja, jako twórca, mam tu ostatnie zdanie, to uprzykrzy mi życie na całej linii. I idę o zakład, że w krótkim czasie biel okropnie zżółknie, albo „przypadkiem” wyleje się na nią atrament albo jakieś świństwo, którego nie da się ot tak usunąć. Już ona znajdzie sposób, by postawić na swoim. Namęczymy się ze sobą, naszarpiemy, atmosfera zrobi się kwaśna, a potem i tak skończy się na zmianie koloru. A ja… nie mam ochoty na takie akcje, zwłaszcza we własnym domu. W domu chcę mieć spokój i harmonię, a nie jakieś wojny podjazdowe, udowadnianie swoich racji i patrzenie kto kogo przetrzyma. Co to to nie!   

- Dobrze – westchnęłam ciężko - jeśli nie biel to co? - zapytałam, w duchu modląc się by nie wymyśliła czegoś w stylu fluorescencyjnego pomarańczu.
- Czerń – oznajmiła zdecydowanie. - Czarna, dekadencka czerń - wygłosiła z namaszczeniem.
- Aha, czerń – odparłam, a z serca spadł  mi kamień, no bo czerń może być, proszę bardzo, czemu nie.
- Czerń idealnie komponuje się ze szlachetnym, bordowym aksamitem – kontynuowała, rozmarzonym głosem.
- Czerwonym aksamitem? - upewniłam się, zastanawiając jaki też koncept chodzi jej po głowie, że niby gdzie ma się znaleźć ten czerwony aksamit.
- Bordowym! - poprawiła mnie pełnym przygany głosem, bo pomylić czerwień z bordo, też coś.
- A jaką ten bordowy – powiedziałam z naciskiem na „bordowy” - aksamit miały pełnić rolę? - zapytałam z uprzejmym zainteresowaniem.
- Jaką? Jaką? - prychnęła niczym rozkapryszona gwiazda – Dodatku oczywiście, dodatku, który nada sznyt całości.
- Czyli na przykład… - próbowałam wyciągnąć od niej coś więcej, żeby nie było, że znowu się nie zrozumiałyśmy.
- Oj nie wiem – odparła zniecierpliwiona – wymyślisz coś, w końcu to ty jesteś ta kreatywna.
- Dobrze, wymyślę – zgodziłam się ochoczo – tylko, żeby znowu nie było, że ci się nie podoba.
- A czy ja KIEDYKOLWIEK powiedziałam, że coś mi się nie podoba?! - zapytała ze szczerym zdziwieniem. - Kto jak kto, ale ja to doprawdy jestem wyjątkowo ugodowa i nigdy nie zgłaszam zastrzeżeń co do twoich pomysłów.
Cóż… Nie skomentowałam…
- Czyli ostatecznie czerń? - upewniłam się po raz ostatni.
- Czerń! - przytaknęła zdecydowanie.
Otworzyłam puszkę z czarną farbą i zanurzyłam w niej wałek. Chce czarny, proszę bardzo, będzie czarny. Farba szybko się nakładała i szybko schła. Wystarczyły dwie warstwy i skrzynka była czarna.
- Proszę bardzo, skończone – powiedziałam, zdejmując upaćkane farbą rękawiczki.
- Wspaniale! - westchnęła podekscytowana. - Zanieś mnie do lustra, muszę się zobaczyć – zakomenderowała niecierpliwie, a ja karnie wykonałam jej polecenie.



Przed lustrem mina jej zrzedła.

- Bo ja wiem, nie… nie podoba mi się – wygłosiła po raz kolejny dzisiejszego dnia tę samą formułkę.

Nie podoba jej się. Gdy to usłyszałam opadły mi ręce, nogi i biust. Nie, po raz trzeci malować nie będę! – postanowiłam zdecydowanie w duchu.

- Ale przecież chciałaś czerń, czarną, dekadencką czerń – zacytowałam jej jej własne słowa.
- No niby tak, ale… myślałam, że w czerni będę wyglądała jakoś tak wiesz… - urwała w pół zdania.

Nie, nie wiedziałam. Ona najwyraźniej też nie, bo nie dokończyła jak myślała, że będzie wyglądać a zamiast tego z całą stanowczością oznajmiła:

- a wyglądam jakoś tak pogrzebowo.
- Ale wiesz, dojdzie jeszcze ten aksamitny dodatek – próbowałam uratować sytuację.
- On nic tu nie pomoże – odparła naburmuszona, z lekką irytacją.
- A co pomoże? - powoli traciłam cierpliwość.
- No co mnie pytasz, nie wiem, wymyśl coś, w końcu to ty jesteś tu ta kreatywna – rzuciła tonem rozkapryszonej diwy.

Westchnęłam. Policzyłam w myślach do dziesięciu. I wymyśliłam. Wymyśliłam sosnowy blat, na którym namalowałam czarne groszki, po czym całość zaolejowałam. No i ten aksamitny dodatek też musiałam skołować. Szczęśliwie udało się zdobyć dwie aksamitne poduszki.





- Czy teraz może być? - zapytałam, przyznam z niecierpliwością, gdy praca została już skończona.
- Tak, no cóż, ekhm… może... - zgodziła się łaskawie gwiazda dnia, przeglądając się w lustrze. Krytyki to ona sobie nie żałuje, ale w pochwałach nad wyraz jest oszczędna, nie spodziewałam się więc wybuchu entuzjazmu, ale w jej oczach dostrzegłam błysk aprobaty.
Uff...



7 komentarzy:

  1. Marudzenie wyszło jej na dobre. Piękna jest i bardzo oryginalna. Blat jest strzałem w dziesiątkę, poduszki też swoje robią. Przytulny kącik wyczarowałaś, ale to skrzynka jest królową:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo:) Tak to czasami jest, że niby gwiazda gwiazdorzy, ale czasami gwiazdorzy całkiem uzasadnienie;).

      Usuń
  2. Piękna skrzynka, super tekst :) Zostanę tutaj na dłużej, bo coś mi się zdaję, że znajdę duuużo fajnych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna skrzynka, super tekst :) Zostanę u Ciebie na dłużej, bo coś mi się zdaje, że znajdę duuużo fajnych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie:) Zapraszam -siadaj i rozgość się...Kawki, herbatki?

      Usuń
  4. Gwiazda wypadła oszałamiająco, ale niestety tylko i wyłącznie dzięki pomocy garderobianej ;-).
    Jak zwykle prześmieszna opowieść i cudny efekt końcowy - kwintesencja Twojego blogu :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, dziękuję za Twoje komentarze, są tak szalenie miłe (!), dziękuję, że chce Ci się przekazać mi taką informację zwrotną - to wiele dla mnie znaczy, bo daje wiarę, że to co piszę i jak piszę ma sens i ma odbiorców, którzy cenią nie tylko instrukcję wykonania czegoś, ale też sposób, w jaki owa instrukcja jest napisana. W pisanie każdego posta wkładam ogrom pracy, bo chcę dać odbiorcom jakość, a nie bylejakość. Dziękuję, że to doceniasz:)

      Usuń