Dzień był ciepły i słoneczny, ale nie nazbyt upalny. W sam raz na zakupy w moim ulubionym sklepie. Przechadzałam się po nim niespiesznie, czując przyjemny powiew klimatyzacji i podziwiając najnowszą kolekcje tego i owego. Gdy nagle:
- Pooooomooooocy! - usłyszałam stłumiony acz stanowczy głos, który dochodził gdzieś z prawej strony.